Protest w Jedynce - wymiana ochroniarzy
Sześciu ochroniarzy, którzy od rana byli
przetrzymywani w siedzibie Jedynki Wrocławskiej przez
protestujących pracowników, w eskorcie policji opuściło budynek.
Zastąpili ich ochroniarze nowi, wypoczęci.
W niedzielę nad ranem 40 okupujących budynek pracowników zostało z niego wyciągniętych siłą przez ochroniarzy z firmy wynajętej przez szefów Jedynki. Trzej pracownicy zostali poturbowani: jeden z nich ma połamane żebra, drugi ogólne potłuczenia; trzeci, który doznał urazu mostka, przebywa w szpitalu. Pozostali mężczyźni nie zrezygnowali jednak z protestu. Zabarykadowali wejścia do siedziby firmy i od rana nie wypuścili ochroniarzy i prokurenta Jedynki.
"Sytuacja była bardzo napięta, ale zgodziliśmy się na wymianę ochroniarzy. Nie obyło się oczywiście bez krzyków ze strony protestujących, ale to właśnie ci ochroniarze nad ranem szarpali nas i siłą usunęli z budynku firmy" - powiedział Zbigniew Rudnik, szef zakładowej "Solidarności".
Ochroniarze wyszli z budynku Jedynki w asyście policji. Protestujący gwizdali i krzyczeli w ich kierunku. Samochody, którymi odjechali ochroniarze zostały obrzucone jajkami. W budynku zostało jeszcze kilkunastu mężczyzn i przedstawiciel firmy.
Protestujący mężczyźni zamierzają pilnować wejść do siedziby firmy, by nie dopuścić do wypuszczenia prokurenta Jedynki i ochroniarzy, którzy brali udział w wynoszeniu pracowników. Zarząd dolnośląskiej "Solidarności" specjalnie dla nich wynajął autobus MPK. Autobus stanął przed jednym z wejść do firmy. Protestujący będą się tam mogli ogrzać w ciągu nocy. Znajomi dowożą im kawę i ciepłe posiłki.
Protestujący podkreślają, że protest może się zakończyć, jeśli zostaną spełnione ich żądania - czyli przywrócenie do pracy 145 zwolnionych dyscyplinarnie osób. Tymczasem zarząd oferuje protestującym 600 tys. zł do podziału i odejście z firmy.
3 marca 200 pracowników Jedynki Wrocławskiej rozpoczęło strajk okupacyjny w obronie zwolnionych dyscyplinarnie osób. Początkowo zarząd przedsiębiorstwa nie miał czasu spotkać się ze strajkującymi, gdyż przebywał w Iraku, gdzie podpisywał kontrakty na budowę osiedli mieszkaniowych. Firma wygrała bowiem w Iraku kontrakty na budowę trzech osiedli w Karbali, Basrze i Babilonie. Do spotkania między zarządem a protestującymi w końcu doszło, a do negocjacji zaangażowano mediatora. Rozmowy nie przyniosły jednak rezultatu.