Protest Tybetańczyków przeciwko chińskim rządom w ONZ. Pekin nie widzi problemu
Kilku tybetańskich aktywistów wspięło się na rusztowanie przy Pałacu Narodów, siedzibie ONZ we Genewie, w proteście przeciwko rządom Chin w Tybecie. Na ten dzień w oenzetowskiej Radzie Praw Człowieka zaplanowany jest przegląd sytuacji w Chinach. Tymczasem rząd w Pekinie ogłosił, że polityka wobec Tybetu jest właściwa i nie ma od niej odwrotu. Jak wynika z opublikowanej białej księgi, władza komunistyczna zapewniła Tybetańczykom stabilny rozwój i rozkwit kultury.
22.10.2013 | aktual.: 22.10.2013 10:12
Protybetańscy demonstranci w Genewie rozwinęli transparent z wezwaniem do ONZ, by stanęła w obronie Tybetu. Według Reutersa są to członkowie organizacji Studenci dla Wolnego Tybetu. Przedstawiciele ONZ na razie nie skomentowali tego zajścia.
Rząd nie widzi problemu
Tego samego dnia chińska agencja prasowa Xinhua opublikowała białą księgę rządu w Pekinie, w której podkreślono, że polityka władz Chin wobec Tybetu jest właściwa, zapewniła ona Tybetańczykom stabilny rozwój i rozkwit kultury i że nie ma od niej odwrotu.
"Obecnie Tybet rozwija się gospodarczo, politycznie, ma kwitnącą kulturę, ludność żyjącą w harmonii i środowisko naturalne w dobrym stanie; mieszkańcy są szczęśliwi i zdrowi" - zaznaczają autorzy rządowego raportu, zastrzegając: "Rozwój Tybetu jest nierozerwalnie związany z właściwą ścieżką, którą kroczy".
"Na świecie są też tacy, którzy umyślnie przeinaczają przeszłość i teraźniejszość Tybetu z powodu ideologicznych uprzedzeń lub dla własnych korzyści. Stworzyli na swój użytek mit Tybetu jako krainy Szangri-la (w tybetańskiej tradycji mityczne królestwo, cel poszukiwań podróżników - przyp.), chcąc, by pozostał wsteczny i zacofany na zawsze" - piszą autorzy białej księgi.
Chińska wizja Tybetu
Chiny bronią rządów twardej ręki w Tybecie, twierdząc, że ten górzysty i odległy region cierpiał z powodu dotkliwego ubóstwa, gospodarczej stagnacji i feudalizmu do czasu "pokojowego wyzwolenia" przez chińskie wojsko w 1950 r. oraz wprowadzenia "reform demokratycznych" w 1959 r. - przypomina agencja Reuters.
Od 2009 roku desperackiego aktu dokonało ponad 120 mnichów, przede wszystkim w niespokojnych prowincjach Syczuan, Gansu i Qinghai, a nie na obszarze określanym przez Pekin jako Tybetański Region Autonomiczny. Większość z nich zmarła na skutek odniesionych obrażeń.
Napięcia w Tybecie są najwyższe od lat po serii samopodpaleń dokonanych przez tybetańskich mnichów,; rząd centralny w Pekinie zareagował na te incydenty, zaostrzając środki bezpieczeństwa.
Władze wierdzą też, że dalajlama, przebywający na uchodźstwie duchowy przywódca Tybetańczyków, dążąc do niepodległości Tybetu, w rzeczywistości chce sabotować jego rozwój i stabilność. Pekin uważa dalajlamę za separatystę; on sam podkreśla, że dąży jedynie do większej autonomii Tybetu.
Według obserwatorów objęciu władzy przez nowego prezydenta Chin Xi Jinpinga wiosną bieżącego roku towarzyszyły nadzieje na złagodzenie oficjalnej polityki wobec Tybetu; wskazywano, że ojciec nowego przywódcy był blisko związany z dalajlamą. Nadzieje te okazały się jednak płonne.