Protasiewicz: nikogo nie upoważniałem do składania ofert w moim imieniu
Nowy szef dolnośląskiej PO Jacek Protasiewicz zapewnia, że nie upoważniał nikogo, w tym posła PO Norberta Wojnarowskiego do składania jakichkolwiek ofert w jego imieniu. Ocenia też, że nie ma podstaw do powtórzenia zjazdu wyborczego na Dolnym Śląsku.
- Nikogo nie prosiłem o pośrednictwo. Nie upoważniałem nikogo, żadnego z posłów do tego, żeby mógł jakiekolwiek oferty składać - oświadczył Protasiewicz w rozmowie z dziennikarzami.
Nawiązał w ten sposób do zamieszczonego w internecie tekstu "Newsweeka" "Dolnośląskie taśmy prawdy. Praca za głos na zjeździe". Tygodnik dotarł do nagrania, na którym słychać jak Wojnarowski, stronnik Protasiewicza obiecuje jednemu z delegatów, przedstawiającemu się imieniem Edward, załatwienie pracy w KGHM. W zamian chce oddania głosu na Protasiewicza.
Później "Newsweek" poinformował, że dotarł do oświadczenia Edwarda Klimki, w którym działacz PO twierdzi, że to Wojnarowski poprosił o rozmowę z nim, i że po godzinie od spotkania z posłem zadzwonił do niego jeden z wiceprezesów KGHM. Klimka ocenia, że samo spotkanie miało na celu zaproponowanie mu pracy, ale "z sugestią odpowiedniego głosowania". Jak podkreśla, wcześniej przez rok Wojnarowski nie kontaktował się z nim w ogóle.
Nowy szef PO na Dolnym Śląsku ocenił jednak, że to rozmówca Wojnarowskiego "przyszedł w celu nagrania rozmowy, naprowadzał rozmowę na kwestie pracy". - To wszystko jest oparte na przypuszczeniach - przekonywał. Ponadto - według niego - rozmówca Wojnarowskiego "w dniu rozmowy miał już podpisaną umowę w KGHM, w jednej ze spółek".
Z kolei "Wprost" donosi, że Klimka od początku października pracuje na umowę zlecenie w spółce córce KGHM: "Pol-Miedź-Trans". Według Protasiewicza podobno pracuje w wydziale, którym kieruje "bliska rodzina" europosła Piotra Borysa. - To tworzy jakiś inny kontekst, dla mnie zastanawiający, ale być może wiele wyjaśnia - powiedział nowy szef dolnośląskiej PO.
Borys w związku ze sprawą nagrań wystosował oświadczenie. "Jako szef struktur Platformy Obywatelskiej w Lubinie złożę wniosek do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa korupcji politycznej i kupowania głosów przez stronników Jacka Protasiewicza" - napisał. Zapewnił, że nie ma nic wspólnego "z korupcją na zjeździe i przed zjazdem dolnośląskiej PO w Karpaczu". "Ludzie, którzy są podejrzewani o korumpowanie, dziś oskarżają" - stwierdził Borys.
Protasiewicz odpowiedział też na postulat szefa klubu PO Rafała Grupińskiego, który uważa, że zjazd wyborczy partii na Dolnym Śląsku powinien zostać powtórzony, a z takim wnioskiem powinni wystąpić dolnośląscy posłowie PO, jak również sam Protasiewicz. Nowy szef dolnośląskiej PO uważa jednak, że nie ma podstaw do powtórzenia zjazdu.
Sam Wojnarowski w oświadczeniu cytowanym przez wtorkową "Gazetę Wyborczą" napisał, że nigdy żadnych propozycji w imieniu Protasiewicza nie składał. "GW" potwierdził, że do nagranej rozmowy doszło w biurze poselskim. "Spotkałem się z nim, bo znamy się od 15 lat. To była koleżeńska rozmowa. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że mój rozmówca celowo sprowadził ją na takie tory, chciał ode mnie coś usłyszeć. Dałem się sprowokować, poniosły mnie emocje i się zagalopowałem z tą pracą. Agitowałem w Lubinie na Protasiewicza, ale nigdy z nim nie ustalałem, że w zamian za głosy będziemy dawać pracę w KGHM. Wstydzę się za całą sprawę" - opowiadał Wojnarowski.
Jak czytamy w regulaminie wyborów wewnętrznych w PO, "każdemu zainteresowanemu przysługuje prawo do złożenia odwołania od uchwały zjazdu regionu w przedmiocie wyboru władz regionu". Odwołania takie składa się do zarządu krajowego w terminie trzech dni od zakończenia zjazdu. Zarząd krajowy rozstrzyga odwołanie w ciągu kolejnych trzech dni.
W sobotę dolnośląska PO wybrała Protasiewicza na swojego nowego szefa. Pokonał on dotychczasowego przewodniczącego struktur PO w regionie Grzegorza Schetynę 11 głosami. Głosowano dwukrotnie, bo w pierwszym głosowaniu żaden z kandydatów nie uzyskał wymaganej większości.