Prostytutki wracają do kamienicy, mieszkańcy są załamani
Po dwóch latach w miejscu znanej agencji rusza nowa. Mieszkańcy kamienicy boją się o swój spokój.
05.02.2010 | aktual.: 08.02.2010 11:12
Ponad dwa i pół roku po głośnym najeździe funkcjonariuszy ABW i CBŚ na agencję towarzyską działającą w starej kamienicy przy ul. Lelewela w tym samym miejscu będzie działać nowa. Lokal ma zostać otwarty za kilka dni.
Przez kilka ostatnich tygodni trwały tam intensywne porządki, wymienione zostały drzwi wejściowe, a ściany pomalowane na bordowo. Przygotowano pokoje i poczekalnie ze skórzanymi fotelami oraz dyskretnym oświetleniem. Właśnie trwa nabór kobiet chętnych do pracy.
Od lipca 2007 roku lokal stał pusty. Wtedy to zamknięto agencję i aresztowano jej szefów, a mieszkańcy odetchnęli z ulgą. - Dali się nam nieźle we znaki. Przez całą noc hałasy, trzaskanie drzwiami, bieganie po schodach, awantury pijanych klientów. Do tego niektórzy z nich załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne na klatce schodowej. Gdy wzywaliśmy policję, nie chciała interweniować - opowiada pan Maciej, jeden z lokatorów kamienicy.
Wcześniej on i jego sąsiedzi bezskutecznie zabiegali w różnych instytucjach, m.in. na policji i urzędzie miejskim, o zamknięcie agencji. Sąsiedzi zaniepokoili się, gdy jeszcze w ubiegłym roku znów zobaczyli w kamienicy Piotra K., właściciela agencji, którego warszawska prokuratura oskarżyła o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i stręczycielstwo. Zarzucano mu, że siłą przetrzymuje i zmusza biciem niektóre kobiety do prostytucji. Przeciwko niemu trwa proces we wrocławskim sądzie. Ze względu na charakter sprawy, toczy się on za zamkniętymi drzwiami.
W październiku ubiegłego roku Piotr K. opuścił areszt. - Sąd okręgowy wystąpił o przedłużenie go Piotrowi K., ale sąd apelacyjny odmówił - przyznaje Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Teraz mieszkańcy kamienicy poważnie obawiają się powrotu uciążliwego sąsiedztwa. Pan Dawid, co prawda zaprzecza, że jest nowym szefem agencji, ale zapewnia, że nie chce wojny z lokatorami. - Chcemy prowadzić kulturalną, spokojną działalność, na mniejsza skalę niż poprzednio. Muzyka będzie grać cicho. Zależy nam na spokoju. Chcieliśmy nawet zamontować na klatce schodowej kamery, ale lokatorzy kategorycznie się na to nie zgodzili - mówi mężczyzna.