"Propozycja PO to okazja do pozbycia się koalicjantów"
Zdaniem socjologa prof. Ireneusza
Krzemińskiego propozycja złożona PiS przez Platformę Obywatelską
to okazja dla premiera Jarosława Kaczyńskiego, by pozbyć się
"kompromitujących koalicjantów". Dla Donalda Tuska zaś będzie to podpisanie swoistego "paktu
diabelskiego" - ocenił socjolog.
08.12.2006 12:05
Jednocześnie Krzemiński uważa, że akceptacja działań PiS przez PO może mieć fatalne konsekwencje dla Platformy, która popierając niektóre pomysły liderów PiS może stracić poparcie.
Platforma Obywatelska złożyła Prawu i Sprawiedliwości ofertę rozwiązania "fatalnej" sytuacji na scenie politycznej; PO chce usunięcia z rządu Andrzeja Leppera i Romana Giertycha oraz wcześniejszych wyborów parlamentarnych wiosną 2007 r. W zamian Platforma jest skłonna poprzeć przyszłoroczny budżet i wspierać mniejszościowy rząd, który działałby do przyspieszonych wyborów.
PO chce też "natychmiast" wprowadzić zmianę do konstytucji, która przewiduje zakaz kandydowania i sprawowania mandatu parlamentarzysty przez skazanych prawomocnym wyrokiem sądowym.
Jak podkreślił Krzemiński, trudno w tej chwili ocenić, jak potraktuje te propozycje Jarosław Kaczyński, ale "to dla niego świetna okazja, by pozbyć się kompromitujących koalicjantów i jednocześnie mieć ich w szachu".
Dla Donalda Tuska zaś będzie to podpisanie swoistego "paktu diabelskiego"- ocenił socjolog.
To porozumienie wydane by było na pastwę okoliczności, bowiem pomysły liderów PiS mogą iść bardzo daleko i być drastycznym naruszeniem przyjętych zasad demokratycznego państwa, a to może mieć fatalne konsekwencje dla Platformy. Akceptując takie pomysły partia ta znacznie może stracić poparcie. To nie jest zbyt rozsądny pomysł Tuska- dodał.
Zdaniem prof. Krzemińskiego, o ile doszłoby do zawarcia takiego porozumienia, miesiące do przedterminowych wyborów byłyby nieustającą konfrontacją między PO a PiS.
Każda z tych partii chciałaby zdobyć dominującą pozycję w wyborach- wyjaśnił. Nie wykluczył jednak, że w tym czasie na scenie politycznej mogliby pojawić się nowi, liczący się aktorzy.