Polska"Propozycja ograniczenia dostępu służb do billingów - gotowa"

"Propozycja ograniczenia dostępu służb do billingów - gotowa"

Gotowa jest już propozycja ograniczenia dostępu służb specjalnych do danych telekomunikacyjnych obywateli - poinformował minister Jacek Cichocki. Po billingi polskie służby sięgają najczęściej w UE.

10.10.2011 | aktual.: 10.10.2011 08:29

Od marca do końca września w Kolegium ds. Służb Specjalnych, którego Cichocki jest sekretarzem, działał zespół ds. pozyskiwania danych telekomunikacyjnych - informacji o abonentach, wykazów połączeń (billingów) oraz danych o lokalizacji telefonów komórkowych, czyli również ich użytkowników.

- Zespół opracował szczegółowe propozycje dotyczące nowelizacji 14 ustaw, mające na celu ograniczenie okresu retencji (przechowywania - PAP) danych telekomunikacyjnych do jednego roku, ograniczenie zakresu ich wykorzystywania przez uprawnione organy do ścigania poważnych przestępstw oraz zwiększenie kontroli nad wykorzystywaniem tych danych, w tym powołanie pełnomocników do spraw ochrony danych osobowych i telekomunikacyjnych - poinformował Cichocki.

Obecne przepisy nie ograniczają katalogu przestępstw, przy których służby mogą sięgać po bilingi. Prawo przewiduje też, że służby mogą przechowywać dane telekomunikacyjne przez dwa lata. To najdłuższy możliwy okres przewidziany przez unijną dyrektywą retencyjną.

Polska zajmuje też pierwsze miejsce w Europie pod względem liczby wniosków składanych do firm telekomunikacyjnych o dane klientów. Według Komisji Europejskiej w 2010 r. polskie służby skorzystały z tego uprawnienia 1,4 mln razy.

Propozycje zmian przygotowane przez zespół obejmują prawo telekomunikacyjne, Kodeks postępowania karnego oraz ustawy regulujące działanie służb i organów uprawnionych do dostępu do danych telekomunikacyjnych. Jak powiedział Cichocki, sprawozdanie z prac zespołu zostanie przedstawione premierowi "w najbliższym czasie".

Na początku lipca, gdy Cichocki informował o wstępnych propozycjach zespołu, mówił też o pomyśle powołania przez Sejm niezależnej sześcioosobowej komisji, która kontrolowałaby pracę operacyjną służb specjalnych, zwłaszcza pod kątem przestrzegania praw obywatelskich.

- Obecnie trwają prace koncepcyjne, których efektem powinno być opracowanie projektu założeń nowej ustawy dotyczącej powstania i funkcjonowania takiej komisji - powiedział Cichocki.

Jak dotychczas jedyną w Polsce służbą specjalną, która posiada specjalne rozwiązania dotyczące ochrony danych osobowych, jest CBA. Obowiązujące od września 2010 r. przepisy wprowadziły tam instytucję pełnomocnika, który - jako funkcjonariusz CBA - ma dostęp do wszelkich materiałów i dba o niszczenie danych nieprzydatnych dla konkretnego postępowania. Powołanie pełnomocnika należy do szefa CBA, ale już jego odwołanie może nastąpić tylko za zgodą premiera. Gdy pełnomocnik stwierdzi naruszenie przepisów, nie tylko musi podjąć działania zmierzające do wyjaśnienia sprawy, ale także zawiadomić o tym premiera i szefa CBA. Pełnomocnik będzie przedstawiać też premierowi coroczne sprawozdanie o ochronie danych osobowych w CBA.

Instytucję pełnomocnika chwali generalny inspektor ochrony danych osobowych dr Wojciech Wiewiórowski. - Uważam, że to jest krok w bardzo dobrym kierunku, ale to nie jest rozwiązanie ostateczne - ocenia. Jego zdaniem potrzebna jest jeszcze niezależna zewnętrzna kontrola nad przetwarzaniem danych w służbach.

Na świecie - jak wyjaśnia Wiewiórowski - są dwa modele takiej kontroli. Pierwszy jest identyczny z propozycją Cichockiego; zakłada powołanie niezależnej komisji. Drugie rozwiązanie przewiduje utworzenie przy GIODO odpowiedniego departamentu, który zajmuje się kontrolą służb policyjnych, ale już nie wywiadu i kontrwywiadu.

- Odpowiedź na to, którą metodę wybierzemy, jest po trosze decyzją ideologiczną, polityczną i organizacyjną - mówi GIODO. Dodaje, że utworzenie w jego biurze odpowiedniego departamentu wymagałoby dużych nakładów. - Powstanie takiej komisji, którą proponuje pan minister Cichocki, może być od strony logistycznej lepszym rozwiązaniem. Diabeł tkwi w szczegółach. W Wielkiej Brytanii powołano tego typu komisję, tyle tylko, że w niej zasiadają emerytowani funkcjonariusze służb - zwraca uwagę Wiewiórowski.

Wewnętrzny i zewnętrzny system kontroli wykorzystania danych osobowych posiada Europol, unijna agencja, która w dużej mierze skupia się na wspieraniu wymiany informacji między policjami krajów członkowskich. Zewnętrzną kontrolę sprawuje Wspólny Organ Nadzorczy Europolu (Joint Supervisory Body of Europol) złożony z przedstawicieli inspektorów ochrony danych z państw członkowskich (polskim reprezentantem jest GIODO). Ciało to m.in. nadzoruje, czy prawa jednostki nie są łamane przez przechowywanie, przetwarzanie i wykorzystywanie informacji znajdujących się w posiadaniu Europolu.

Natomiast wewnątrz Europolu działa zespół ds. ochrony danych, którego uprawnienia reguluje decyzja Rady UE z 2009 r., która jest podstawą prawną dla funkcjonowania całej agencji. Kandydata na kierującego tym zespołem inspektora ds. ochrony danych wskazuje dyrektor Europolu, ale ostateczną decyzję podejmuje zarząd tej instytucji (Europol Management Board). Zgodnie z decyzją Rady UE osoba zajmująca to stanowisko powinna działać niezależnie. - To nie oznacza, że inspektor ochrony danych może robić, co mu przyjdzie do głowy. Jest lojalny wobec swojej organizacji, ale niezależny w swych sądach - wyjaśnia obecnie piastujący tę funkcję Daniel Drewer z Niemiec. Jego podwładni mają dostęp do wszystkich danych przetwarzanych przez Europol, mogą też wejść do każdego pomieszczenia, które należy do agencji.

Jak wyjaśnia Drewer, w razie wykrycia nieprawidłowości inspektor ma obowiązek poinformować o tym dyrektora Europolu. Jeśli ten nie rozwiąże problemu, może się zwrócić do zarządu agencji oraz Wspólnego Organu Nadzorczego.

- Ramy prawne dotyczące ochrony danych muszą służyć potrzebom jednostek operacyjnych i umożliwiać skuteczne prowadzenie dochodzeń, przy jednoczesnej ochronie praw osoby, której dane są przetwarzane - podkreśla Drewer.

Sprawa swobodnego dostępu służb do danych telekomunikacyjnych stała się w Polsce głośna po publikacji "Gazety Wyborczej", która w październiku 2010 r. napisała, że w latach 2005-2007 służby sięgały do operatorów po billingi i logowania telefonów, by ustalić źródła informacji dziennikarzy krytykujących ówczesne władze.

W styczniu 2011 r. wykorzystywanie danych retencyjnych przez służby stało się tematem skierowanego do premiera wystąpienia Rzecznik Prawo Obywatelskich prof. Ireny Lipowicz.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)