Prokuratura zbada "drugą listę Wildsteina"
Kwestia tzw. drugiej listy Wildsteina będzie włączona do postępowania warszawskiej prokuratury, która bada, czy wszcząć śledztwo w całej sprawie. Nie ma żadnej "drugiej listy" - zapewnia tymczasem prezes IPN Leon Kieres.
14.02.2005 | aktual.: 14.02.2005 13:27
"Gazeta Wyborcza" podała, że istnieją dwie wersje "listy Wildsteina", co może świadczyć, że do wycieku bazy danych z IPN doszło więcej niż jeden raz. Poszerzona wersja listy pojawiła się na stronie internetowej tygodnika "Głos" prowadzonego przez posła RKN Antoniego Macierewicza.
Tę wersje listy poszerzono o istotne informacje - do każdego nazwiska dodana jest rubryka, w której napisano, z jakiej jednostki PRL pochodzi dana teczka. Druga rubryka określa rodzaj bazy archiwalnej, z której pochodzi teczka. Występują tu dwie nazwy: akta osobowe (dotyczą akt funkcjonariuszy) oraz akta tajnych współpracowników i kandydatów na tajnych współpracowników - bez rozróżnienia na jednych i drugich. Macierewicz podkreśla, że publikowana przez niego lista pochodzi z IPN. "GW" twierdzi, że Macierewicz rozpowszechnia poszerzoną wersję, która funkcjonowała w wewnętrznej sieci IPN.
Nie ma żadnej "drugiej listy" - podkreśla Kieres. Wyjaśnił on, że chodzi o tę samą jawną listę katalogową IPN, która jest dostępna w czytelni Instytutu, ale w sieci wewnętrznej IPN jest ona jeszcze uzupełniona o powyższe adnotacje. Kieres nie wyklucza, że to właśnie lista z sieci wewnętrznej mogła "wyciec" z IPN.
Od 4 lutego Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie sprawdzające, by ustalić, czy w sprawie "listy Wildsteina" mogło dojść do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych (zagrożonego karą do 2 lat więzienia) lub do przekroczenia uprawnień przez pracownika IPN (za co grozi do 3 lat więzienia). Trzecim wątkiem postępowania jest możliwość naruszenia ustawy o ochronie informacji niejawnych.
W ramach postępowania sprawdzającego zajmiemy się także kwestią drugiej "listy Wildsteina" - powiedział rzecznik prokuratury Maciej Kujawski. Dodał, że z czwartkowego zawiadomienia IPN wynika, że w sprawie "listy Wildsteina" doszło do przestępstwa przekroczenia uprawnień przez nieustalonego pracownika IPN (który miał pomóc Bronisławowi Wildsteinowi w uzyskaniu listy). Przypuszczamy, że ta druga lista też mogła być rozpowszechniona w podobny sposób - dodał prokurator.
Nie wykluczył, że po ewentualnym wszczęciu śledztwa w sprawie prokuratura powoła biegłego do zbadania komputerów w IPN. Chodziłoby o ustalenie, czy można było przekopiować listę w czytelni, bo sam IPN mówi, że była ona tam zabezpieczona przez przegraniem - dodał Kujawski. Powstaje też pytanie, czy w ogóle będzie możliwe ustalenie, z którego komputera IPN można było skopiować listę - podkreślił.
W czwartek IPN złożył zawiadomienie do prokuratury, bo sam - jak stwierdził Kieres - nie jest w stanie ustalić, kto w IPN dopuścił się przestępstwa. W środę ujawniono, że komisja IPN - badająca, w jaki sposób b. publicysta "Rzeczpospolitej" uzyskał listę inwentarzową osób występujących w przechowywanych w IPN archiwach służb specjalnych PRL - ustaliła, że wyniesiono ją prawdopodobnie przy współudziale nieustalonego pracownika IPN. Prezes nie ma wątpliwości, że ktoś taki nie powinien pracować w Instytucie.
Postępowanie sprawdzające poprzedza decyzję, czy wszcząć formalne śledztwo w danej sprawie, czy odmówić tego - na co prokuratura formalnie ma 30 dni. Według Kujawskiego, decyzja zapadnie w tym miesiącu.