Prokuratura zajmuje się kontaktami b. szefa NFZ
Prokuratura Okręgowa w Warszawie zbada treści zawarte w dzisiejszym artykule "Rzeczpospolitej" zatytułowanym "Wspólnicy ze Szwajcarii". Polecenie takie ma jeszcze dziś wydać Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Chodzi o związki byłego szefa Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksandra Naumana z tak zwaną "aferą sprzętową", na której polski budżet stracił około 100 milionów złotych. Dowodów tych przez osiem lat nie udało się zdobyć naszym służbom specjalnym.
21.06.2004 | aktual.: 22.06.2004 12:21
Według "Rzeczpospolitej", na konta bankowe Aleksandra Naumana i jego wspólnika z branży medycznej Wacława Bańbuły szwajcarska spółka Pharmakon miała przekazać po niemal 200 tysięcy franków szwajcarskich.
Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej Zbigniew Jaskólski wyjaśnił, że okoliczności opisane przez gazetę dotyczą śledztwa, które w latach 90. prowadziła Prokuratura Wojewódzka, dziś Okręgowa. I dlatego to ona będzie właściwym miejscem do przeanalizowania artykułu "Rzeczpospolitej".
Prokurator Jaskólski potwierdził, że Prokuratura Apelacyjna prowadzi śledztwo w sprawie tak zwanej "afery lekowej", chociaż - jak zapewnił - informacje dzisiejszej "Rzeczpospolitej" nie mają związku z tym konkretnym śledztwem. To dwie różne sprawy. Sprawa, którą my badamy to jedno, a sprawa, którą opisuje gazeta, to drugie - stwierdził rzecznik Prokuratury Apelacyjnej.
Według ustaleń "Rzeczpospolitej", były szef NFZ Aleksander Nauman przez lata świadomie łamał ustawę antykorupcyjną, ponieważ miał firmę w Szwajcarii. Właśnie ta firma - BNT - jest kluczem do całej układanki. Powstała ona w 1992 roku w szwajcarskim Wallisellen i działa do dziś. Udziałowcami są Nauman, Wacław Bańbuła oraz Szwajcar Toni Staub - mózg firmy Pharmakon, która wyłudzała miliony z polskiego budżetu i przekazywała pieniądze na firmę BNT.
W latach 1995-1996 Pharmakon wstawiał do polskich szpitali aparaturę, przekonując dyrektorów, że nie muszą za nią płacić. Posługiwał się przy tym listem polecającym od dyrektora z Ministerstwa Zdrowia Ryszarda Piotrowskiego. Potem okazało się, że faktury za "darowany" sprzęt wraz z gigantycznymi odsetkami zaczęły jednak do szpitali napływać. Za wszystko zapłacił budżet.