Prokuratura wyjaśnia sprawę pożaru w bytomskim szpitalu
Bytomska prokuratura sprawdza okoliczności niedzielnego pożaru w bytomskim szpitalu zakaźnym, w wyniku którego zginęło troje pacjentów. Powodem pożaru było prawdopodobnie zaprószenie ognia przez jedną z ofiar.
Prowadzimy postępowanie w sprawie nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo zagrażające ludzkiemu życiu lub zdrowiu - powiedział szef bytomskiej prokuratury, Władysław Czekaj.
Prokurator zastrzegł, że postępowanie toczy się "w sprawie", a nie "przeciwko" komukolwiek. Dopiero odtworzenie przebiegu zdarzeń i pojawienie się nowych okoliczności mogłoby doprowadzić do przedstawienia ewentualnych zarzutów osobom odpowiedzialnym za powstanie pożaru.
Zgodnie z podaną w niedzielę hipotezą strażaków, pożar prawdopodobnie był efektem zaprószenia ognia przez jedną z ofiar.
Czekamy na sekcję zwłok, która może pomóc w ustaleniu przyczyn pożaru oraz bezpośredniej przyczyny śmierci pacjentów - czy było to zaczadzenie dymem, czy obrażenia od ognia - dodał Czekaj.
Dyrektor bytomskiego szpitala Andrzej Tomczyk w rozmowie z PAP potwierdził, że przedstawiona przez strażaków hipoteza zaprószenia ognia przez pacjentów, a następnie ich zaczadzenia jest prawdopodobna. Pielęgniarki opiekujące się chorymi upominały wcześniej jednego ze zmarłych za palenie papierosów w sali.
Sala bardzo szybko wypełniła się trującym dymem z materaców - powiedział dyrektor. Potwierdzałoby to, że pościel i materace zapaliły się najpierw, np. od palonego w łóżku papierosa. Dwaj przebywający w sali pacjenci prawdopodobnie zatruli się toksycznym dymem, a dopiero potem ich ciała strawił ogień. W sali obok zaczadziła się 84-letnia kobieta.
Pytany o ocenę sprawowanego w szpitalu nadzoru nad pacjentami, dyrektor podkreślił, że zaraz po zauważeniu ognia pielęgniarki podjęły wszystkie niezbędne działania i rozpoczęły ratowanie pacjentów.
Na oddziale przewlekle chorych, gdzie doszło do pożaru, nie było monitoringu przeciwpożarowego. Przepisy nakazują stosowanie takich systemów w placówkach liczących ponad 200 łóżek, a bytomski szpital jest mniejszy. Dyrektor Tomczyk przyznał, że podczas niedzielnego pożaru taki system mógłby przyśpieszyć nadejście pomocy.
Pożar wybuchł w Nowy Rok nad ranem na drugim piętrze szpitala zakaźnego w Bytomiu. Zginęło troje pacjentów, a około dwudziestu osób podtruło się dymem. Łącznie ewakuowano 39 osób.