Prokuratura umorzy sprawę wypadku lotniczego w Suwałkach
Prokuratura umorzy sprawę wypadku lotniczego
w Suwałkach (Podlaskie), w którym niespełna rok temu zginęły dwie
osoby, ale przeprowadzi śledztwo w sprawie fałszerstw w suwalskim
aeroklubie - zapowiedziała szefowa Prokuratury
Rejonowej w Suwałkach Hanna Lewczuk.
Według suwalskiej prokuratury, śledztwo nie ustaliło, by były osoby, które pośrednio mogły przyczynić się do wypadku oraz śmierci pilota i jego ucznia. Stąd za kilka dni prokuratura umorzy postępowanie.
Prokuratura oparła się częściowo na ekspertyzie Głównej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, która ustaliła w lutym, że bezpośrednią przyczyną wypadku był błąd pilota szybowca.
Według komisji, do tragedii doszło w czasie podchodzenia do czwartego, ostatniego zakrętu. Szybowiec pokonywał go pod kątem około 150 stopni, a powinien zakręcać pod kątem niespełna 70 stopni. Szybowiec stracił prędkość, wpadł w tzw. korkociąg i spadł na ziemię z wysokości około 100 metrów. Nie udało się jednak ustalić, kto siedział za sterami "Puchacza".
Prokuratura prawie rok prowadziła śledztwo. Lewczuk zapowiedziała, że do odrębnego postępowania zostaną wyłączone akta związane z wypadkiem dotyczące fałszowania dokumentacji w suwalskim aeroklubie. W tej sprawie zostanie przeprowadzone szczegółowe śledztwo. Prokurator nie chciała na razie zdradzać szczegółów ewentualnych fałszerstw.
Do wypadku doszło w czerwcu 2003 roku. Szybowiec spadł na nieużytki rolne niedaleko lotniska. Podczas wypadku przełamał się na pół. Był to dwuosobowy "Puchacz", często używany do szkolenia i uznawany za maszynę bezpieczną.
Dyrektor suwalskiego aeroklubu zapewniał wówczas, że szybowiec był sprawny, tego samego dnia odbywał wcześniej loty a instruktor miał odpowiednie umiejętności i doświadczenie. 17-letni adept był mniej więcej w połowie szkolenia, wcześniej odbył około czterdziestu lotów.