Prokuratura szuka kolejnych ofiar "gangu zabójców"
Krakowska Prokuratura Apelacyjna ustala, czy członkowie tzw. gangu zabójców kantorowców, oskarżeni o dokonanie pięciu zabójstw i usiłowanie kolejnych dwóch, dopuścili się w ciągu ostatnich kilkunastu lat także innych zbrodni.
22.03.2010 | aktual.: 22.03.2010 10:14
- Sprawdzamy niewyjaśnione sprawy od początku lat 90 - powiedział zastępca prokuratora apelacyjnego w Krakowie prok. Marek Wełna. Jak wyjaśnił, kluczem jest modus operandi, czyli sposób działania sprawców: zabójstwa na tle rabunkowym przy użyciu określonej broni, połączone z określonym zachowaniem sprawców.
- Zleciliśmy szereg badań i ekspertyz, które mogą wskazać, czy jest to dobry trop - powiedział prok. Wełna. W grę może wchodzić kilkadziesiąt ofiar. Jak podało radio RMF, zabójstw może być ok. 40.
Sprawa dotyczy trzech mężczyzn oskarżonych o pięć zabójstw i dwa usiłowania zabójstwa w okresie od 2005 do 2007 roku. Ofiarami byli właściciele kantorów lub osoby związane z obrotem walutą. Proces w tej sprawie toczy się przed krakowskim sądem od stycznia 2009 r.
Napady na właścicieli kantorów lub osoby związane z obrotem walutami poprzedzone były długotrwałą obserwacją ofiar. Napastnicy najpierw strzelali, a dopiero potem rabowali. Z tego powodu media określiły ich mianem "gangu zabójców".
W toku toczącego się procesu, w grudniu ub.r. domniemanemu przywódcy gangu zabójców Tadeuszowi G. postawiono zarzuty dokonania kolejnych trzech zabójstw, do których doszło w 1991 roku w Cedzynie pod Kielcami. Ofiarami była trójka obywateli Ukrainy: dwóch mężczyzn i młoda kobieta. Zabójstw dokonano z bardzo bliskiej odległości, zdaniem śledczych była to egzekucja, kobieta przed śmiercią została zgwałcona.
Zarzuty w tej sprawie prokuratura postawiła w sumie trzem osobom. Dwóm - w tym Tadeuszowi G. - zarzut trzykrotnego zabójstwa, trzeciej osobie zarzut posiadania w tamtym czasie co najmniej siedmiu sztuk broni, które m.in. służyły do popełnienia zabójstwa.
Podejrzani o zbrodnię w Cedzynie zostali ustaleni w oparciu o ślady biologiczne, które sprawcy pozostawili na miejscu zbrodni. Wydzielono z nich kody DNA dwóch osób - informowała w grudniu 2009 r. prokuratura. To właśnie kod DNA, zabezpieczony na miejscu zbrodni przed 19 laty, doprowadził do Tadeusza G. Jak się okazało, odpowiadał on temu, jaki na potrzeby śledztwa dotyczącego zabójstw kantorowców wyodrębniono u Tadeusza G.
W toczącym się od stycznia 2009 r. przed krakowskim sądem procesie zabójców kantorowców na ławie oskarżonych oprócz Tadeusza G. zasiadają jeszcze Jacek P. i Wojciech W.
Wszyscy oskarżeni pochodzą z rejonu Kielc i Skarżyska Kamiennej. Decydujący - według prokuratury - o napadach Tadeusz G. jest rolnikiem, hodowcą truskawek. Wojciech W. pracował w zakładach Mesko i pomagał przy zdobywaniu i przerabianiu broni. Jacek P., bezrobotny, był na utrzymaniu rodziny.
W śledztwie tylko Jacek P. przyznał się do winy i wyrażał skruchę. Podobnie zachował się przed sądem. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im kara 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.