Prokuratura o "taśmach prawdy" Gudzowaty-Michnik: gromadzimy dowody
Gromadzimy dowody: ze źródeł osobowych i bezosobowych - tak rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie Zbigniew Jaskólski skomentował informacje piątkowych dzienników, że prokuratura ma nagrane taśmy z zapisem rozmowy Aleksandra Gudzowatego i Adama Michnika, dotyczące rzekomego wpływania przez służby specjalne na publikacje prasowe. Jaskólski nie ujawnił żadnych szczegółów.
13.10.2006 | aktual.: 14.10.2006 01:00
W drugiej połowie września Prokuratura Apelacyjna w Warszawie formalnie przejęła śledztwo w sprawie gróźb wobec syna Gudzowatego, wraz z pomijanym wcześniej przez prokuraturę na stołecznej Pradze wątkiem próby odsunięcia od władzy w 2003 r. premiera Leszka Millera.
Obecnie - jak mówi Jaskólski - postępowanie ma kilkanaście wątków. Najważniejsze to przyjęcie 10 tys. dolarów łapówki przez funkcjonariusza UOP, groźby karalne pod adresem Aleksandra Gudzowatego i jego rodziny (pojawiające się) od połowy lat 90., poświadczenie nieprawdy w dokumentacji Bartimpeksu przez funkcjonariuszy służb specjalnych w latach 90., przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w latach 1996-2002, płatna protekcja, czyli powoływanie się na wpływy u premiera Leszka Millera (maj 2003 r.) i żądanie od 1 do 3 mln dolarów w zamian za zaniechanie zakłócania prowadzenia działalności gospodarczej Bartimpeksu.
W piątek w kilku gazetach pojawiła się wiadomość, że istnieje nagranie rozmowy między Aleksandrem Gudzowatym a Michnikiem, w którym naczelny "Gazety Wyborczej" mówi biznesmenowi, iż to służby specjalne inspirowały ataki mediów na jego firmę.
Nagrania mieli według prasy dokonać ochroniarze Gudzowatego, a potem przekazać je prokuraturze. Taśma ma stanowić dowód w sprawie rzekomej inwigilacji Gudzowatego przez służby specjalne w okresie rządów Leszka Millera. Michnik miał nie wiedzieć o nagraniu. __Badamy, co to za nagranie - powiedział prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.
W piątek w wywiadzie w TVN 24 Gudzowaty oświadczył, że w latach 1991-93 Urząd Ochrony Państwa sfałszował dokumentację na temat Bartimpeksu (także ten wątek bada prokuratura). Widziałem podpisy (Konstantego) Miodowicza i (Jerzego) Koniecznego - powiedział Gudzowaty. Powiedział, że nie zna treści nagrania, domyśla się jedynie, kiedy mogło ono zostać dokonane. Dodał, że za całą sprawę miał go przepraszać ówczesny szef UOP gen. Gromosław Czempiński, a nawet podarował mu pamiątkową mapę świata.
Czempiński oświadczył, że przed laty na wniosek samego Gudzowatego UOP wysłał do niego pismo, iż żadnych spraw związanych z Bartimpeksem czy Gudzowatym nie prowadzi. Urząd nie ma w zwyczaju przepraszać za swą działalność. A sprawa pana Gudzowatego nie kwalifikowała się nawet na przeprosiny - dodał. Pytany o podarowaną mapę, Czempiński odparł, że to późniejsze zdarzenie, którego nie należy łączyć z korespondencją UOP i Bartimpeksu. Podarowałem mu ją później, z przyjaźni, bo później się polubiliśmy - dodał.
Wcześniej w Radiu Zet Gudzowaty przyznał, że rozmawiał z Michnikiem na temat krytycznych artykułów w "Gazecie".
Ponieważ zawsze pan Michnik zapraszał mnie na kolację czy na obiad, to siłą rzeczy relacjonowałem mu swój pogląd na ten temat. A ponieważ prawdą jest, że "Gazeta Wyborcza" była liderem czarnego PR (...), przewodziła w tym, to siłą rzeczy musiałem mu to powiedzieć. Miałem do niego określone pretensje i potem już nic nie było - powiedział Gudzowaty. Dodał, że "nagrania, jeżeli są, to dotyczą dwóch ostatnich spotkań z Michnikiem".
Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz powiedział, że nie jest zaskoczony atakami Gudzowatego. Jego zdaniem pojawiały się one po publikacjach "GW" krytykujących poczynaniom biznesmena. Pacewicz wymienił sprawę dywersyfikacji dostaw gazu, która w przekonaniu publicysty umacniała monopol Rosji, infostradę wzdłuż rurociągu jamalskiego, w sprawie której śledztwo polecił wszcząć ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński, zaangażowanie się Gudzowatego w biznes biopaliw oraz sprawę mieszkań jego syna. Zawsze potem pan Gudzowaty mówił, że inspirują nas służby albo Orlen, albo że Agora chce zainwestować w światłowody. Ale zawsze pan Gudzowaty miał możliwość opublikowania u nas polemiki czy sprostowania, spotykał się też z nim redaktor naczelny lub szef działu - dodał Pacewicz. Zapewnił, że "Gazecie Wyborczej" zależy na wyjaśnieniu tej sprawy, a także opublikowania nagrań z rozmowy Gudzowatego z Michnikiem, jeśli takie są, ale nie teraz, w czasie śledztwa prokuratury, bo byłoby to
złamanie prawa.
Biznesmen nie chciał w piątek powiedzieć w radiu, kiedy i kto nagrał taśmy ani tego, co się na nich znajduje. Dowiedziałem się o tym, że taśmy są w prokuraturze od prokuratora, który wręczył mi list z numerami taśm i z informacją, że zostały poddane technicznej ekspertyzie. Od chwili, jak mi prokurator polecił milczeć, nie mogę udzielić żadnej odpowiedzi - powiedział Gudzowaty.
Gudzowaty powtarzał w piątek, że służby specjalne "inspirowały groźby zabójstwa" wobec niego i jego syna, co w swym śledztwie weryfikuje prokuratura. Gudzowaty przez ostatnie trzy dni w niej zeznawał, jak podał - przez dziewięć godzin dziennie.
To jest prawda. My w swoim czasie, bo nie teraz, a za czasów Millera (...) rzeczywiście byliśmy poddani czarnemu, nieprawdziwemu lobbingowi. To zostało udowodnione - powiedział Gudzowaty.
Według Gudzowatego, na 30 października Adam Michnik został wezwany do prokuratury w celu złożenia zeznań. Dla mnie jest to człowiek honoru. Myślę, że cała sprawa ulegnie wyciszeniu - zaznaczył. Dodał, że nie ma potrzeby ujawnienia nagrań.
Gudzowaty zapewnił, że nie rozmawiał z Michnikiem na temat syna Leszka Millera.
W sierpniu 2005 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z doniesienia Gudzowatego w sprawie gróźb wobec jego syna. Dopiero po zażaleniu biznesmena w styczniu 2006 r. rozpoczęto śledztwo. W kwietniu zaś pojawiły się zeznania świadka, na którym "Dziennik" oparł swe artykuły o próbie wykorzystania Gudzowatego przez służby specjalne do usunięcia Millera z funkcji szefa rządu. "Dziennik" napisał, że świadkiem tym był szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.
Tygodnik "Wprost" oraz "Dziennik" napisały, że z relacji i dokumentów z 2003 r. wynika, iż mogło wtedy dojść do próby pozakonstytucyjnego usunięcia premiera. Wśród ludzi związanych z lewicą i służbami specjalnymi miała być szykowana korupcyjna prowokacja, mająca na celu przypisanie synowi Millera przyjmowanie łapówek. To zaś - jak powiedział "Dziennikowi" Leszek Miller junior - zakończyłoby się dymisją rządu ojca.