Prokuratura chce uznania Sebastiana K. za winnego wypadku Szydło. Mężczyzna chce procesu
Mężczyzna nie zgadza się na propozycję śledczych, aby warunkowo umorzyć sprawę. Oprócz uznania go za winnego spowodowania wypadku musiałby zapłacić również nawiązkę w wysokości 1500 zł. Z kolei na Skarb Państwa przypadłby obowiązek pokrycia kosztów sądowych w wysokości 150 tys. zł - informuje portal rmf24.pl.
Na propozycję prokuratury nie zgadza się obrońca Sebastiana K. Jego celem jest doprowadzenie do procesu, gdzie jego klient ma szansę na uniewinnienie. Na korzyść sprawcy wypadku z udziałem Szydło ma świadczyć fakt, że niejasne są wszystkie okoliczności zdarzenia m.in. czy kolumna jechała na sygnale.
Wątpliwości nie ma prokuratura, która powołuje się na opinie biegłych. - Informacja ta wzbudziła mój sprzeciw. Nie jestem winny tego wypadku, dlaczego więc miałbym za takiego być uznany? Dziękuję, nie skorzystam z tego dobrodziejstwa - mówił Sebastian K. w poniedziałek.
Zobacz także: Polscy kierowcy co raz częściej popełniają ten katastrofalny błąd
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Rządowa kolumna wyprzedzała kierowcę seicento, który przepuścił jeden samochód, ale uderzył w kolejny, którym jechała Beata Szydło. W wyniku kolizji auto premier uderzyło w drzewo. Sebastianowi K. zarzuca się nieumyślne spowodowanie wypadku. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Źródło: rmf24.pl