PolskaProkuratura chce dla Beger kary dwóch lat i grzywny

Prokuratura chce dla Beger kary dwóch lat i grzywny

Kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć
lat i 30 tys. zł grzywny zażądał przed Sądem Rejonowym w Pile prokurator dla
Renaty Beger, oskarżonej o fałszerstwa na listach poparcia w
wyborach do Sejmu w 2001 roku.

Według Renaty Beger sprawa ma charakter polityczny, a ona sama padła ofiarą nagonki. Wyrok w tej sprawie - za tydzień.

Prokuratura zarzuciła b. posłance Samoobrony, że w 2001 roku dopuściła się nadużycia i fałszerstwa przy sporządzaniu list osób popierających kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu.

Prokurator przypomniał przed sądem, że ponad 2 700 osób z list poparcia kandydatów Samoobrony zaprzeczyło, że złożyło swój podpis na tej liście. Dodał, że na listach widniało m.in. 10 podpisów osób nieżyjących. Dane dziewięciu osób były wpisane ręką Beger.

Prokuratura chce dla Beger kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, oraz kary grzywny w wysokości 30 tys. zł.

Jak powiedziała obrońca Beger Anna Ozga-Michalska, oskarżona nie miała żadnej motywacji, by fałszować podpisy. Jak stwierdziła Ozga-Michalska, oskarżenie opiera się m.in. na zeznaniach świadka leczącego się psychiatrycznie. Przypomniała też, że biegły grafolog nie stwierdził, czy podpisy na listach były złożone przez Beger. Ozga-Michalska wniosła o uniewinnienie byłej posłanki.

Renata Beger stwierdziła, że proces jest efektem nieustającej nagonki prowadzonej przeciwko Samoobronie i przeciwko niej samej. Przypomniała, że według ordynacji wyborczej, wpisywanie danych osobowych na listach poparcia nie jest zabronione, a zbieranie podpisów odbywało się spontanicznie.

Wierzyłam w uczciwość ludzi, którzy podpisywali listy i którzy zbierali podpisy. Wszystkie te listy, które do mnie docierały w 2001 roku przyjmowałam w dobrej wierze. Nie miałam żadnych podstaw, aby nie ufać ludziom - powiedziała przed sądem Beger.

W kwietniu przed sądem zeznawał biegły grafolog. Przyznał, że nie można ustalić, czy podpisy widniejące na listach poparcia Samoobrony były wykonane przez jedną, czy więcej osób.

Jak dodał, zapisy słowne i cyfrowe widniejące na listach, czyli dane osobowe podpisanych na nich osób w dużej części pochodzą od jednej osoby - były wpisane przez Renatę Beger.

Na początku lutego sąd przesłuchał Ryszarda Przybylskiego, byłego współpracownika Beger. Podtrzymał on przed sądem, że wpisywał na listy dane, dostarczone mu przez posłankę i na jej polecenie miał podrabiać podpisy. Współpracownik Beger, który przyznał się do sporządzania jej list, został za to skazany w 2004 roku na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

Proces Beger prowadzony jest po raz drugi. W 2007 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uchylił ze względów proceduralnych wyrok pilskiego sądu, który w czerwcu 2006 r. skazał ją na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i 30 tys. zł grzywny za fałszerstwo list wyborczych.

Przeciwko Renacie Beger toczy się też proces przed Sądem Rejonowym w Szamotułach. Beger oskarżona jest o płacenie za podpisy na listach poparcia dla kandydatów Samoobrony w wyborach do Sejmu w 2007 r.

We wrześniu 2007 roku "Gazeta Wyborcza" ujawniła nagrany ukrytą kamerą film i relację byłej działaczki Samoobrony Renaty Jankowiak, która twierdziła, że Renata Beger przed wyborami parlamentarnymi zachęcała ją do zbierania podpisów pod listami poparcia; za każdy podpis b. posłanka miała zapłacić od 1 do 3 zł.

sądprocessamoobrona
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)