Prokuratura bada sprawę śmierci kobiety w izbie wytrzeźwień
Poznańska prokuratura bada sprawę śmierci
bezdomnej kobiety w poznańskiej izbie wytrzeźwień. Decyzją wiceprezydenta Poznania pracę straciła już szefowa placówki.
50-letnia, bezdomna kobieta przyjęta do izby wytrzeźwień na początku marca miała przebywać w pomieszczeniu, które było dezynfekowane silnie toksyczną substancją. Tam mogło dojść do zatrucia, które spowodowało jej śmierć.
W placówce miało też dochodzić do innych nieprawidłowości - m.in. "badania" nietrzeźwych osób pod nieobecność lekarza przez przypadkowych pracowników. Sprawę ujawniła "Gazeta Wyborcza".
W dniu dzisiejszym zostanie wszczęte postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Postępowanie ma wyjaśnić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci kobiety, a więc czy w placówce został rzeczywiście użyty niedozwolony środek chemiczny - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Magdalena Mazur-Prus.
Śledztwo wyjaśni też wątek dokumentacji, która świadczy o tym, że wymieniony w artykule prasowym lekarz pracował równocześnie w izbie wytrzeźwień i pełnił dyżur w pogotowiu ratunkowym - dodała Mazur-Prus.
Z pracy została dyscyplinarnie zwolniona dyrektor izby wytrzeźwień w Poznaniu. B. szefowa placówki nie chciała rozmawiać z prasą.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", 1 marca policjanci przywieźli do izby wytrzeźwień bezdomną, 50-letnią Teresę K. Po kilkunastu godzinach nieprzytomna kobieta trafiła do szpitala, gdzie zmarła. Według informacji gazety, do dezynfekcji i odwszawiania pomieszczeń w izbie stosowany był bardzo toksyczny specyfik, groźny dla ludzi i środowiska naturalnego.
Gazeta ustaliła również, że pracujący w izbie lekarz równocześnie z dyżurami w tej placówce miał dyżury w pogotowiu ratunkowym. Kiedy nie było go w izbie wytrzeźwień, nietrzeźwych badali przypadkowi pracownicy.