Prokuratura bada przyczyny wypadku polskiego autokaru we Włoszech
Łódzka prokuratura bada sprawę wypadku polskiego autokaru, do którego doszło w niedzielę rano w rejonie Wenecji we Włoszech. W wyniku zdarzenia 14 polskich turystów zostało rannych.
28.07.2008 14:20
Jak poinformował rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania, badane będą wszystkie okoliczności zdarzenia, w tym również stan techniczny autokaru. Dodał, że do zbadania sprawy wyznaczona został Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie.
W niedzielę ok. godz. 7 rano autobus zjechał z autostrady A4 w rejonie miejscowości San Dona di Piave, przewrócił się i wpadł do rowu. Autokarem podróżowało 68 turystów, 2 kierowców i pilotka. Jechał na południe Włoch. Wycieczkę zorganizowało biuro Rainbow Tours z Łodzi.
W wyniku zdarzenia 14 osób trafiło do szpitali, stan jednej z nich jest średnio ciężki. Według informacji biura, w poniedziałek w szpitalach przebywa jeszcze pięciu turystów. Są to trzy osoby lekko ranne z Łodzi, Kielc i Bydgoszczy oraz pilotka biura. Piąta osoba - turystka z Gdańska - ze średnio ciężkimi obrażeniami, przebywa obecnie w szpitalu w Mestre. Lekarze określają jej stan jako stabilny, ma ona zostać wypisana w ciągu dziewięciu dni. Cztery osoby lekko ranne opuszczą szpital w ciągu kilku dni.
Jak informują przedstawiciele Rainbow Tours z Łodzi, przeważająca część uczestników zdecydowała się kontynuować wycieczkę. Tylko cztery osoby podjęły decyzję o powrocie do Polski. Turystom, którzy będą wracać został zapewniony nowy autokar. Koszt wycieczki zostanie im w pełni zwrócony. Natomiast uczestnikom, którzy kontynuują podróż zostanie zwrócony koszt straconego dnia.
W niedzielę, włoska agencja Ansa, powołując się na policję informowała, że przyczyną wypadku było zaśnięcie kierowcy. Tymczasem polski wicekonsul w Mediolanie Andrzej Szydło nie potwierdzał tych informacji.
Właścicielem autokaru, którym podróżowali turyści jest firma Euro Trans Bus z Kalisza. Zapewniła ona, że pojazd był sprawny technicznie i przed wyjazdem przeszedł wymagane kontrole.
Neoplan, który pojechał do Włoch miał osiem lat. Był w bardzo dobrym stanie technicznym, był też dobrze wyposażony. Przed wyjazdem miał kilka dni przestoju. W dzień wyjazdu został skontrolowany przez policję, która nie stwierdziła żadnych uchybień - mówił Hubert Pawlak z tej firmy.