Prokuratura bada, czy doszło do molestowania w biurze Szarawarskiego
Katowicka prokuratura bada, czy w biurze poselskim byłego SLD-owskiego wiceministra w resortach gospodarki oraz skarbu państwa Andrzeja Szarawarskiego składano seksualną propozycję byłej działaczce młodzieżówki SLD.
18.12.2006 | aktual.: 18.12.2006 17:08
Sam Szarawarski stanowczo temu zaprzecza i zarzuca kobiecie próbę szantażu. Nigdy nie było żadnych tego typu propozycji, o których ona mówi - oświadczył.
Jak napisał "Newsweek", była działaczka młodzieżówki SLD Agnieszka S. zadzwoniła wáubiegłym tygodniu do biura posła Sojuszu Michała Tobera záinformacją, że "doświadczyła tego samego co Aneta Krawczyk", ale nie skorzystała ze złożonej jej propozycji. Jestem zdecydowana zrobić z tego aferę, jeżeli państwo nie dacie mi stanowiska - miała oznajmić. Owa propozycja, z której kobieta nie skorzystała, miała paść w biurze Szarawarskiego.
Postępowanie jest na bardzo wczesanym etapie. Nie udzielamy żadnych informacji na ten temat - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Katowicach Tomasz Tadla. Nie chciał ujawnić, z czyjego doniesienia toczy się ta sprawa. Postępowanie prowadzi Wydział Śledczy.
Szarawarski stanowczo zaprzecza oskarżeniom kobiety. W rozmowie z PAP powiedział, że bohaterka tekstu w "Newsweeku" od kilku lat pozywa przed sądem jego i instytucje w których pracował, usiłując wymusić odszkodowanie z tytułu niespełnionej obietnicy zatrudnienia.
Ta pani narzuca mi się od sześciu lat (...) Sprawa jest już w czwartym sądzie, w dwóch sądach przegrała. Dopiero teraz wpadła na pomysł, żeby wywierać na mnie taką presję - powiedział.
Szarawarski mówi, że kobieta starała się zostać jego asystentką w Ministerstwie Gospodarki, kiedy był wiceministrem w tym resorcie. Po odmowie pozwała ministerstwo do sądu; chciała być też dyrektorem wojewódzkiego biura poselskiego w Katowicach - pozwała biuro poselskie w sądzie pracy i przegrała - mówi.
Zdaniem Szarawarskiego, kobieta przedstawiła przed sądem zaświadczenie, że się leczy psychicznie. Nie wiem, czy jej współczuć, czy też jej nienawidzić. W każdym razie sporo mnie ta osoba kosztowała zdrowia i nerwów - dodał. Przyznał jednak, że wcześniej kilkakrotnie pomagał kobiecie załatwić pracę.
Szarawarski uważa twierdzenia kobiety za "szokujące". Po pierwsze jest to osoba, co do której mam potwierdzenie na piśmie, że ma kłopoty psychiczne. Po drugie jest to osoba, która delikatnie mówiąc do najprzystojniejszych nie należy (...) Po trzecie od sześciu lat ma pretensje i roszczenia związane z jej zatrudnieniem, natomiast nigdy nie było jakichkolwiek zarzutów dotyczących jakiegoś molestowania z mojej strony, czy składaniu takich propozycji - zaznaczył.
Szarawarski mówi, że jest spokojny o dalszy bieg sprawy. Mam 58 lat. Nie należę już do ludzi, którzy biegają za panienkami - zaznaczył.