Prokuratorzy chcą sądzić Kadafiego za Lockerbie
Szkoccy prokuratorzy są przygotowani do postawienia przed sądem płk. Muammara Kadafiego z oskarżenia o inspirowanie zamachu na samolot amerykańskich linii lotniczych Pan Am, który w 1988 r. rozbił się nad szkocką miejscowością Lockerbie.
- Postawienie Kadafiego przed sądem, to minimum tego, co możemy zrobić dla rodzin ofiar zamachu - powiedział nowy prokurator generalny Szkocji (Lord Advocate) Frank Mulholland, cytowany w sobotę przez dziennik "The Scotsman".
- Śledzimy wydarzenia w Libii, by zorientować się, czy ktokolwiek, kto zna okoliczności zamachu, nie ujawni tego, co wie, i jesteśmy przygotowani do działań na podstawie nowych informacji - dodał.
Zamach na lot 103 Pan Am był największym aktem terroryzmu w historii Szkocji. Zginęło w nim 270 osób, w tym 190 Amerykanów i 43 Brytyjczyków. Jedyny skazany za zamach Abdelbaset al-Megrahi (w 2001 r. przez sąd w Camp Zeist w Holandii na 27 lat pozbawienia wolności) w powszechnym odczuciu wykonywał instrukcje z góry.
Jak zauważa "Scotsman", zamiar postawienia Kadafiego przed sądem w Szkocji może być trudny do pogodzenia z planami Waszyngtonu, by odpowiadał on przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.
Tymczasem brytyjska prokuratura CPS (Crown Prosecution Service) pośrednio poparła Mulhollanda, zauważając, iż sąd w Camp Zeist nie przesądził kwestii udziału innych osób w zamachu, uznał, że al-Megrahi nie działał na własną rękę i zakwalifikował zamach jako przejaw państwowego terroryzmu.
- CPS systematycznie analizuje nowe wątki dochodzenia w sprawie Lockerbie w miarę, jak się wyłaniają i będzie tak robić nadal. Sprawa ta była i jest wspólnym postępowaniem śledczym i prokuratorskim z departamentem sprawiedliwości USA - stwierdza oświadczenie.
W kwietniu br. policja i prokuratura przesłuchiwała byłego ministra sprawiedliwości Libii Musę Kusę, który zbiegł do Londynu, ale szczegółów nie ujawniono. Kusie pozwolono wyjechać do Dubaju. Od tego czasu słuch o nim zaginął.
Uwolnienie przez władze szkockie al-Megrahiego w sierpniu 2009 r., motywowane względami humanitarnymi, jak wynika z opublikowanych niedawno przecieków WikiLeaks, nastąpiło na skutek gróźb władz libijskich, za wiedzą i zgodą ówczesnego rządu Partii Pracy.
Zwolnienie Libijczyka wywołało napięcie w stosunkach Londynu z Waszyngtonem. Spekulowano, że w zamian za zwolnienie al-Megrahiego, Brytyjczycy (m. in. koncern naftowy BP) uzyskali od Trypolisu koncesje.
Rządy Gordona Browna, jak i Davida Camerona dystansowały się od tej decyzji, sugerując, że wyłączną odpowiedzialność za nią ponosi szkocki rząd.
Jednak z raportu najwyższego rangą urzędnika - sekretarza gabinetu Gusa O'Donnella, który z polecenia Camerona dokonał przeglądu tajnych dokumentów - wynika, że ówczesny rząd Gordona Browna zrobił "wszystko, co mógł", by ułatwić zwolnienie Libijczyka.
Następca Browna, Cameron, uznał to za błąd.