PolskaProkuratorski poślizg na prezerwatywie

Prokuratorski poślizg na prezerwatywie

Latem pojawiła się idea stworzenia w
Poznaniu erotycznej enklawy, czyli tzw. dzielnicy czerwonych
latarni. Czy po wyborach niemożliwe stało się bardziej
prawdopodobne? - pyta "Gazeta Poznańska".

06.10.2005 | aktual.: 06.10.2005 07:23

- Byłem i jestem za tym, by tego typu sklepów nie było w centrum miasta i przy jego reprezentacyjnych ulicach. Sposób rozwiązania problemu powinny przedstawić jednak władze samorządowe lub inne. Nie ukrywam też, że najbardziej rażący jest przykład sklepu na ulicy Krysiewicza - wystawy są coraz bardziej bulwersujące. Najwięcej do powiedzenia w tej konkretnej sprawie mają współwłaściciele kamienicy, w której znajduje się sklep, ale oni wolą, by zajęły się tym władze - tłumaczy Filip Libicki, radny Poznania i przyszły poseł.

Sprawą zainteresowali się już mieszkańcy Poznania. W śródmieściu pojawił się inny problem - po ulicach w nocy przechadzają się prostytutki, a dzielnica jest bogata w lokale tzw. towarzyskie, których goście zakłócają spokój. Jeden z mieszkańców ul. Młyńskiej komentuje sytuację. - Najbardziej bawi mnie, gdy widzę, jak prokuratorzy idący rano do pracy, ślizgają się na zużytych prezerwatywach. Rady osiedli nawiązały stałą współpracę z policją, ale działania mundurowych, przynoszą tylko krótkotrwałe efekty - na miejsce każdego zlikwidowanego lokalu powstaje nowy, tyle że w innym miejscu.

- Kilka lat temu zrodził się pomysł przeniesienia tego typu działalności w jedno, choć trochę odizolowane, miejsce. Padła nawet propozycja, by umiejscowić je w Starej Rzeźni, za murem. Myślę, że to miejsce bardzo by się do tego nadawało, ale zostało wykorzystane inaczej i pomysł upadł. Gdyby jednak pojawił się projekt stworzenia dzielnicy czerwonych latarni, na pewno bym go poparł. Takiej działalności się nie zlikwiduje, ale trzeba ją w jakiś sposób uporządkować - mówi przewodniczący rady osiedla Śródmieście, Zbigniew Burkietowicz.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)