Prokurator zwolniony za śledztwo przeciw Millerowi?
Oskarżony o wyłudzenie 1,7 mln zł były prokurator apelacyjny z Katowic Jerzy Hop oświadczył przed sądem, że kierowana przez niego prokuratura podejrzewała popełnienie przestępstwa przez byłego premiera Leszka Millera. Hop uważa, że z tego powodu jego dymisji towarzyszyły dziwne okoliczności. Oskarżony może mówić dowolne rzeczy - komentuje
prokuratura. Zaprzecza, by prowadzono śledztwo, o którym mówi
Hop.
08.06.2005 | aktual.: 08.06.2005 15:56
Oskarżony twierdzi, że toczącą się przeciwko niemu sprawę wykorzystano, by pozbawić go wiarygodności i uniemożliwić zakończenie tamtego postępowania.
Hop, który w swoim procesie przed Sądem Okręgowym w Katowicach odpowiadał na pytania stron, wrócił w swoich wyjaśnieniach do lutego 2002 roku, kiedy w katowickiej prokuraturze odbyła się narada z udziałem ówczesnej minister sprawiedliwości Barbary Piwnik.
Jak twierdzi, powiedział wówczas Piwnik, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa przez jedną z najważniejszych osób w kraju. Wyjaśnił, że chodziło o ówczesnego premiera Leszka Millera, który - według niego - został wcześniej "bez rozgłosu" przesłuchany w prokuraturze. Oskarżony nie powiedział, o jakie postępowanie miałoby chodzić.
Pani minister była tym przerażona, trzęsły jej się nogi - powiedział Hop. Twierdzi on, że miał później przekazać minister akta postępowania, ale w następnych tygodniach nie udało mu się z nią w tej sprawie skontaktować.
Kilka tygodni po naradzie w Katowicach w tygodniku "Newsweek" ukazał się artykuł, od którego rozpoczęło się śledztwo przeciwko Hopowi. Oskarżony mówił przed sądem, że w dniu publikacji, 21 kwietnia, był w Warszawie i minister Piwnik zażądała od niego wyjaśnień w tej sprawie.
Chociaż dała mi na to czas do końca tygodnia, już następnego dnia po posiedzeniu Rady Ministrów poleciła mnie zdymisjonować. Ten dekret został przesłany faksem do prokuratury 23 kwietnia, czyli na trzy dni przed upływem czasu, który dała mi pani minister - powiedział Hop.
Nie chcę sądu przekonać, że całą tę sprawę wykreowano; ale wykorzystano ją, żeby pozbawić mnie wiarygodności i położyć tamę tamtemu postępowaniu. Nie słyszałem, by był wniosek o uchylenie immunitetu (Millerowi) - oświadczył Hop przed sądem. Dodawał, że jego dymisji towarzyszyły "dziwne, "ekstraordynaryjne" okoliczności, a w śledztwie przeciwko niemu starano się udowodnić z góry założoną tezę.
Hop nie chciał rozmawiać z dziennikarzami na temat śledztwa, w którym Millerowi miały grozić zarzuty. Adwokat Hopa, mec. Józef Pichura, który sam zadał swojemu klientowi pytanie na temat okoliczności dymisji, powiedział, że nie zna tej sprawy.
To próba skierowania uwagi sądu na poboczne wątki. Takie postępowanie nam nie było znane i trudno powiedzieć, czy w ogóle było prowadzone - powiedział z kolei prokurator oskarżający Hopa, Paweł Baca. - Oskarżony może mówić bardzo wiele rzeczy, także te, które nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości - dodał.
Z informacji PAP wynika, że Miller przed aresztowaniem Hopa był przesłuchany w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach tylko raz - w grudniu 2000 roku. Był jednym ze świadków w sprawie wycieku danych z PZU, nie uprzedzano go o możliwości przedstawienia zarzutów. Ostatnio Miller jest też świadkiem w sprawie zatrzymania szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. W innych postępowaniach jego nazwisko nie pojawiało się - powiedział rzecznik katowickiej prokuratury Tomasz Tadla.
Zdaniem prokuratury, w latach 1993-2002 Hop zapraszał szefów firm na spotkania, podczas których przedstawiał im trudną sytuację prokuratury, wskazując na jej potrzeby i braki, np. sprzętu biurowego. Według prokuratury, w rzeczywistości sprzętu nie kupowano, a pieniądze trafiały do kieszeni oskarżonego. W ten sposób miało zostać oszukanych 65 firm i osób.
Hop zdecydowanie odpiera zarzuty z aktu oskarżenia. Twierdził, że odpowiada przed sądem, bo został "wmanewrowany" przez dawnego przyjaciela, a obecnie współoskarżonego - Krzysztofa G., który od lat miał prowadzić działalność przestępczą. Hopowi grozi do 10 lat więzienia.
W środę po raz kolejny nie udało się przesłuchać wezwanych do sądu pierwszych w tym procesie świadków, złożą oni zeznania na następnej rozprawie 14 czerwca.