"Prokurator ws. podsłuchów ma 'związane ręce"'
Prokurator generalny Andrzej Seremet "żywo interesuje się" sprawą dziennikarzy, ale obecnie nie ma możliwości, by ewentualnie wznowić śledztwo w ich sprawie, bo umorzenie śledztwa jest nieprawomocne. Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, uważa, że należy ponownie przeprowadzić śledztwo w sprawie inwigilacji dziennikarzy w latach 2005-2007. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zwróciły się do Rzecznika Praw Obywatelskich o interwencję w sprawie działań służb specjalnych wobec dziennikarzy.
08.10.2010 | aktual.: 08.10.2010 14:45
Stowarzyszenie Pen Club Polska zwróciło się do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o wyjaśnienie sprawy rzekomej inwigilacji dziennikarzy w latach 2005 - 2007. Apel Pen Clubu ma związek z publikacją "Gazety Wyborczej", według której za rządów PiS podsłuchiwano 10 dziennikarzy z 7 redakcji.
Stanowisko prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta przekazał jego rzecznik, prok. Mateusz Martyniuk. Wyjaśnił, że nie ma obecnie możliwości np. podjęcia śledztwa na nowo, bo postanowienie o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocne, a sąd bada zażalenie jednego z dziennikarzy w całej sprawie.
Martyniuk zaprzeczył też informacjom "Gazety Wyborczej", by prokurator Marcin Baworowski został odsunięty od tej sprawy. - Przeciwnie, on krótko zastępował prowadzącego postępowanie - dodał.
Jeden z inwigilowanych dziennikarzy, Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej" walczy w sądzie o prawo odwołania się od nieprawomocnej decyzji o umorzeniu śledztwa w sprawie bezprawnej "kontroli operacyjnej" przez służby specjalne z lat 2005-2007. Prokuratura w Zielonej Górze, która umorzyła to śledztwo, odmówiła Czuchnowskiemu prawa do złożenia zażalenia na tę decyzję. Uznano, że nie ma on do tego prawa, bo nie był stroną postępowania i nie dostał od prokuratury statusu osoby pokrzywdzonej danym przestępstwem (wtedy miałby prawo do odwołania).
Warszawski sąd miał zbadać tę sprawę w czwartek, ale z powodu choroby sędziego sprawę odroczono do początków grudnia.
"Telefon przez dwa tygodnie na podsłuchu"
- Wystąpiłem do sądu, bo dostaliśmy ewidentne dowody, że mój telefon był przez dwa tygodnie podsłuchiwany i to niezgodnie nawet z wewnętrznymi procedurami policji - powiedział Czuchnowski. Podkreślił, że w Polsce nie przestrzega się zasady informowania post factum danej osoby (wobec której nie wniesiono aktu oskarżenia, a śledztwo w danej sprawie umorzono), że była objęta kontrolą operacyjną.
Po raz pierwszy Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze umorzyła śledztwo w lipcu 2009 r. Prokurator Krajowy uznał wtedy, że nie wyjaśniono wszystkich okoliczności i nie zebrano kompletnego materiału dowodowego. W maju 2010 r. po raz drugi śledztwo umorzono, uznając, że nie było naruszenia prawa i nie znaleziono podstaw do przedstawienia komukolwiek zarzutów.
Z kolei Rada Press Club Polska zwróciła się do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z apelem o podjęcie natychmiastowych działań mających na celu wyjaśnienie działań służb wobec dziennikarzy.
Piątkowa "Gazeta Wyborcza" podała, że w latach 2005-2007 ABW, policja i CBA objęły kontrolą operacyjną telefony dziesięciorga dziennikarzy różnych mediów. Gazeta powołała się na materiały ze śledztwa, które prowadziła i w maju br. umorzyła, nie stwierdzając przestępstwa, zielonogórska prokuratura. Służby miały sięgać do historii połączeń nawet sprzed dwóch lat, a jednym z celów prowadzonych działań miało być ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy, krytykujących poczynania ówczesnych władz państwowych.
"Wierzchołek góry lodowej"?
W liście otwartym do RPO Ireny Lipowicz SDP i CMWP SDP piszą: "Postępowanie w sprawie podsłuchów zakładanych w latach 2005 - 2007, za czasów rządów PiS, zostało umorzone. Z kolei w 2009 Donald Tusk nie dopatrzył się winy w postępowaniu osób odpowiedzialnych za wykorzystywanie materiału z podsłuchów do innych celów niż te, do których materiały były przeznaczone. Informacje, które pochodzą z rozmów z dziennikarzami i publikacji prasowych wskazują, że możemy mieć do czynienia z wierzchołkiem góry lodowej".
W ocenie organizacji, sprawa nie dotyczy tylko podsłuchów telefonicznych czy billingów. "Od dłuższego czasu, choćby w sprawie działań operacyjnych służb wobec własnej redakcji, wywiadów środowiskowych, częstych wezwań do składania wyjaśnień, alarmuje "Gazeta Polska" - podkreślono w liście.
Zwrócono w nim także uwagę, że sam fakt podsłuchiwania dziennikarzy w takiej skali stanowi istotne zagrożenie dla wolności słowa. "W Republice Federalnej Niemiec - kraju, którego rozwiązania dotyczące wolności słowa uważane są za jedne z modelowych, i na którego ustroju po części wzorowano się projektując mechanizmy polityczne III RP", podsłuchiwanie dziennikarzy podczas obowiązków zawodowych przez służby jest zabronione" - czytamy w liście.
SDP i CMWP SDP zwróciły się do Ireny Lipowicz o "interwencję i podjęcie działań zmierzających do lepszej kontroli nad działaniami służb specjalnych wobec dziennikarzy, a także ukaranie osób, które nadużywały tych działań w przeszłości".
Także w piątek Rada Press Club podjęła uchwałę, w której zwróciła się do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta z apelem o natychmiastowe podjęcie działań, których celem byłoby dokładne i jednoznaczne wyjaśnienie i poinformowanie opinii publicznej o tym, czy polskie służby specjalne inwigilowały dziennikarzy, nadużywając przysługujących im uprawnień.
Rada domaga się od Seremeta także doprowadzenia do ujawnienia w postaci tzw. białej księgi materiałów umorzonego śledztwa w sprawie inwigilacji dziennikarzy, aby "umożliwić opinii publicznej własną ocenę działania organów państwa w tej bulwersującej sprawie".
"Opisane m.in. przez "Gazetę Wyborczą" takie fakty, jak okłamywanie prokuratury przez służby specjalne czy korzystanie z przysługujących im uprawnień w sposób stanowiący jaskrawe nadużycie prawa, każą szczególnie wnikliwie przyjrzeć się tej sprawie, bowiem nosi ona znamiona poważnego naruszenia wolności prasy i prawa dziennikarzy do swobodnego zbierania informacji. Rodzi także pytanie, kto kogo naprawdę kontroluje - wymiar sprawiedliwości służby specjalne, czy odwrotnie" - napisano w uchwale.