Prokurator Mierzewski: nikt na mnie nie naciskał
"Gazeta Wyborcza" zamieszcza wywiad z
Jerzym Mierzewskim, prokuratorem warszawskiej Prokuratury
Apelacyjnej, od początku do dziś prowadzącym śledztwo w sprawie
zamordowania byłego szefa polskiej policji gen. Marka Papały. Mierzewski powiedział m.in., że nie był naciskany, aby umorzyć śledztwo oraz, że wg niego były podstawy, aby Edward Mazur pozostał w areszcie w 2002r.
26.10.2006 | aktual.: 27.10.2006 01:05
Gazeta Wyborcza: Czy w naradzie prokuratorów, która 27 lutego 2002 r. odbyła się po zatrzymaniu Edwarda Mazura, oskarżanego o nakłanianie do zamachu na gen. Papałę, brał udział płk. UOP Ryszard Bieszyński lub ktoś z UOP, kto nalegał, by Mazura wypuścić na wolność?
Jerzy Mierzewski: Nikogo z UOP nie było. UOP w żadnej formie nie ingerował podczas tej narady. To, co się wypisuje o demonicznym pułkowniku Bieszyńskim, który chodził po korytarzach i naciskał na prokuratorów, to bzdura.
A naciski UOP, a potem ABW w trakcie śledztwa, naciski przed i po zatrzymaniu Mazura?
- Niczego takiego nie potwierdzam. UOP brał w tej sprawie udział w dwóch etapach. Zaraz na początku pomagał w wykonywaniu pewnych czynności. Potem został włączony w postępowanie w taki sposób, że płk. Bieszyński i jego ekipa badali dwie spośród 11 wersji przyjętych w śledztwie. Mogę tylko powiedzieć, że były to wersje mówiące o osobistych, prywatnych motywach zabójstwa gen. Papały. Obie wersje zbadali bardzo dokładnie i obie odrzucili jako fałszywe.
Jednak Bieszyński w TVN 24 powiedział we wtorek, że nie wierzy w winę Mazura. Twierdzi, też że powinno się badać inne tropy.
- Nie wiem, dlaczego on tak uważa. Dziwią mnie takie wypowiedzi Bieszyńskiego, tym bardziej że od lat nie ma on kontaktu z tą sprawą i nie ma dostępu do tych materiałów.
Czy oficerowie służb specjalnych mówili Panu, że Mazur jest pod ich kontrolą lub wręcz jest współpracownikiem służb?
- To kolejny mit. Niczego takiego mi nie mówili. Mogę powiedzieć, że sam doszedłem do pewnych wniosków, gdy w 2002 r. UOP udostępnił mi materiały dotyczące Mazura.
A naciski ze strony Pańskich przełożonych z Ministerstwa Sprawiedliwości, by umorzyć śledztwo? Mówił o tym prezydent Lech Kaczyński.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. To jest wiedza prezydenta. Trzeba zdefiniować, co to jest nacisk. Dla mnie to słowo nic nie znaczy. Albo jest polecenie, albo nie. Polecenia nie było. Były dyskusje.
Najgorętsza chyba na wspomnianej naradzie, po której wypuszczono Mazura wbrew Pana opinii.
- Nie mogę mówić o tej naradzie, bo jej przebieg jest przedmiotem śledztwa. Obowiązuje mnie tajemnica. Kiedyś opowiem. Teraz mogę powiedzieć, że odbywała się w Ministerstwie Sprawiedliwości, kiedy Mazur siedział w policyjnej izbie zatrzymań. Prokurator Andrzej Kaucz i ja uważaliśmy, że są podstawy, by wnioskować o zatrzymanie Mazura. Reszta uczestników była przeciw. Nie mogę ujawnić, kto ani jakich używano argumentów.
Myśli Pan, że dzisiaj podjęto by podobną decyzję?
- Przy dowodach, które teraz mamy, nie wyobrażam sobie, by zadecydowano o wypuszczeniu Mazura. Ale i wtedy były, moim zdaniem, wystarczające podstawy do zatrzymania. (PAP)