PolskaProkurator boi się mówić o naciskach ws. Blidy?

Prokurator boi się mówić o naciskach ws. Blidy?

Prokurator Emil Melka, który miał twierdzić,
że w śledztwie dotyczącym b. posłanki SLD Barbary Blidy były
wywierane naciski polityczne, nie pojawił się na
konferencji prasowej w katowickiej prokuraturze, mimo prośby
prokuratora apelacyjnego. Reporterzy RMF i "Gazety Wyborczej" dotarli wcześniej do do stenogramu zapisu rozmowy Melki i
prokuratora apelacyjnego Tomasza Janeczka, którą nagrał ten
ostatni, bez wiedzy Melki.

Prokurator boi się mówić o naciskach ws. Blidy?
Źródło zdjęć: © PAP

27.07.2007 | aktual.: 27.07.2007 18:05

Wobec Melki, który miał mówić o naciskach, ale nie ujawnił ich przełożonym, toczy się postępowanie dyscyplinarne.

Katowiccy prokuratorzy: apelacyjny - Tomasz Janeczek i okręgowy w Katowicach - Krzysztof Błach poinformowali, że zaprosili prok. Melkę do udziału w konferencji, zaproszenie ponowili bezpośrednio przed nią, opóźniając jej rozpoczęcie. Janeczek wyjaśnił, że nie było to polecenie służbowe, do których ucieka się w ostateczności, a jedynie prośba.

Prok. Melka oświadczył, że nie skorzysta z zaproszenia, uzasadnił to koniecznością wykonywania zaplanowanych czynności procesowych w jednym z postępowań, które nadzoruje. Prokurator rozmawia z tłumaczem, w postępowaniu, gdzie jest konieczność wykonywania czynności z obywatelem Królestwa Belgii - powiedział prok. Błach.

Sytuacja jest taka, że gdyby pan prokurator Melka przejawił wolę spotkania z państwem, z pewnością przyszedłby tutaj, podzielił się swoją wiedzą i udzielił odpowiedzi na przedstawione pytania - powiedział prok. Janeczek, wyrażając ubolewanie z powodu takiej decyzji prokuratora. Bo - jak mówił - konferencja była zorganizowana po to, by Melka w niej uczestniczył.

Prok. Janeczek powtórzył swoje stanowisko z czwartku, oceniając, że w mediach przedstawiono na jego temat "oszczercze, kłamliwe, zmanipulowane, nieprawdziwe" informacje i zaatakowano go "jako prokuratora apelacyjnego, ale przede wszystkim jako człowieka". Podkreślił, że nagrywał rozmowę z prokuratorem Melką w ramach prawa do obrony i w ramach tego prawa uciekł się do działań niekonwencjonalnych.

Zapowiedział też kroki prawne wobec dziennikarzy. Mimo moich zapewnień, "Gazeta Wyborcza" i RMF dalej powielają nieprawdę, bo to, że naciskałem, to taka sama prawda jak to, że byłem na Księżycu. W stosunku do oszczerców, do tych podłych ludzi, którzy celowo manipulują i przekazują, powielają nieprawdę, podejmę kroki sądowe - mówił.

Przypomniał, że w tym postępowaniu pojawiają się politycy z różnych opcji, w tym postępowaniu został zatrzymany m.in. polityk prawicy - dawnego BBWR. Głównie jednak z lewej strony i chyba z tej strony pojawiają się najbardziej dotkliwe ataki, ale prokurator musi być apolityczny, musi kierować się kodeksem postępowania karnego, ustawami. Nie może być tak, że jeżeli w śledztwie pojawiają się politycy, to prokurator jest wystraszony. Kierownictwo prokuratury musi być gwarantem, że nic takiego się nie stanie - zaznaczył Janeczek.

Atak mediów, "Gazety Wyborczej" i Radia RMF świadczyć może o tym, że chce się złamać moralny kręgosłup prokuraturze, w tym prokuraturze, która mi podlega. Ja na to nie pozwolę - dodał.

Pytany o pojawiające się w mediach opinie, jakoby katowicka prokuratura była "zbrojnym ramieniem IV RP" czy "oczkiem w głowie obecnej władzy", uznał je za nieusprawiedliwione i krzywdzące. Przyznał, że katowicka prokuratura prowadzi największe śledztwa w sprawach, w które zamieszani są politycy. To najpoważniejsze śledztwa, z którymi nie dają sobie rady inne jednostki - ocenił.

Prokurator okręgowy Krzysztof Błach nie chciał się wypowiadać na temat dalszych losów prok. Melki w katowickiej prokuraturze okręgowej, podkreślając, że wszystko zależy od wyniku postępowania dyscyplinarnego. Prok. Janeczek pytany o to, czy piątkowa konferencja nie jest publiczną egzekucją na Melce, odpowiedział: nie mam takiego odczucia.

Janeczek - według jego relacji - wezwał do siebie Melkę w maju tego roku, po artykule "Dziennika", z którego wynikało, że prokurator ten został wcześniej odsunięty od śledztwa w sprawie Blidy, bo nie był przekonany do postawienia jej zarzutów. Sprawę przejęli inni prokuratorzy. Do szefa prokuratury - jak mówił - także z innych źródeł, wewnątrz tej instytucji, dochodziły głosy, że prok. Melka rozpowiada o rzekomych naciskach politycznych w tej sprawie, o których nie powiedział przełożonym.

Podczas tej rozmowy - według Janeczka - Melka miał nadal twierdzić, że ma informacje o naciskach, ale nie powiedział jakie, bo "pozbyłby się argumentów, które może przedstawić później". Powiedział natomiast, że przedstawi je przed ewentualną komisją śledczą w tej sprawie. Natomiast w oświadczeniu, które potem na żądanie Janeczka napisał, o żadnych naciskach w sprawie stawiania zarzutów Blidzie i innym osobom nie było już mowy.

W tej sytuacji, w związku z rozbieżnościami w ustnych i pisemnych deklaracjach prokuratora, wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne, prowadzone przez rzecznika dyscyplinarnego Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Tam też trafił zapis nagranej przez Janeczka rozmowy. Według prokuratura apelacyjnego, w przesłuchaniu - w charakterze obwinionego - Melka wycofał się ze stwierdzeń, jakie padły w nagranej rozmowie. Miał tłumaczyć to m.in. emocjami, a stwierdzenie o komisji śledczej - żartem dla rozładowania atmosfery. Zapewniał, że nikt na niego nie naciskał. Wyraził ubolewanie w związku z użyciem niektórych słów.

25 kwietnia Barbara Blida popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)