Prof. Witold Orłowski: w szukaniu oszczędności popieram mądre pomysły
Jeśli jest pomysł, w jaki sposób zmniejszyć wydatki na administrację, jednocześnie zapewniając nie gorszą jakość usług świadczonych przez administrację, to jestem za. Natomiast w momencie, gdyby to było takie hasłowe, to równie dobrze można powiedzieć: obetnijmy wojsko o 2 mld, albo policję o 4 mld, bo wyrzucają pieniądze w błoto. To oczywiście jest złe, ale ja jestem za szukaniem oszczędności i popieram mądre pomysły - powiedział prof. Witold Orłowski, doradca ekonomiczny Prezydenta RP.
17.12.2003 | aktual.: 17.12.2003 11:16
Jolanta Pieńkowska: Panie profesorze za nami drugie czytanie projektu budżetu, przed nami trzecie czytanie i głosowanie jeszcze w tym tygodniu. Nie dziwi pana to, że za oszczędnościami w budżecie najbardziej obstaje opozycja, a nie koalicja?
Witold Orłowski: Mnie w Polsce chyba już nic nie jest w stanie zadziwić. To, że opozycja jest za oszczędnościami to bardzo dobrze, popiera w ten sposób rząd, natomiast zdumiewające jest to, że posłowie koalicji raczej starają się w tym zakresie dystansować od rządu, aniżeli do niego zbliżać. Ale zwróćmy uwagę, że to jest już pewna tradycja, która od wielu lat nie tylko przy tym rządzie, nie tylko przy tej koalicji takie rzeczy się zdarzały. Proszę sobie przypomnieć rok 2001, kiedy budżet tonął, a posłowie koalicji rządzącej przegłosowali zwiększenie wydatków o jeśli pamiętam 18 mld zł.
Jolanta Pieńkowska: Ale w tej chwili mamy taką sytuację, że jak wyliczyli posłowie, deficyt budżetowy może nawet sięgnąć 60 mld złotych, więc to szukanie oszczędności jest konieczne. Pytanie, czy możliwe są takie postulaty, które proponuje Platforma np. obniżenie o 2 mld złotych wydatków na administrację.
Witold Orłowski: Wszystko jest możliwe. Jak się bardzo chce oszczędzać, to można na różne sposoby. Istnieje pewien problem, to znaczy administracja, tak w Polsce zaczęliśmy myśleć takimi kategoriami, jakby administracja to były wyrzucane pieniądze i jak najlepiej, żeby administracji w ogóle nie było to wtedy będą same oszczędności.
Jolanta Pieńkowska: Ale z drugiej strony jak patrzymy na liczbę ludzi w gabinetach politycznych, jest przykład premiera Hausnera, który chce tę liczbę zmniejszyć.
Witold Orłowski: Oczywiście są pola do zmniejszania. W gruncie rzeczy jeśli się mówi - oszczędności w administracji, to trzeba powiedzieć, co zrobić, żeby ta administracja pracowała co najmniej równie efektywnie, jak obecnie. W cudzysłowie efektywnie, bo ona powinna znacznie bardziej efektywnie pracować, z myślą o rozwoju gospodarczym. Oczywiście, jeśli jest pomysł w jaki sposób zmniejszyć wydatki na administrację, jednocześnie zapewniając nie gorszą jakość usług świadczonych przez administrację na rzecz nas wszystkich to jestem jak najbardziej za, natomiast w momencie gdyby to było takie hasłowe, to równie dobrze można powiedzieć, obetnijmy wojsko o 2 mld, albo policję o 4 mld, bo wyrzucają pieniądze w błoto, to oczywiście jest złe, ale ja jestem za szukaniem oszczędności i popieram mądre pomysły. Boję się globalnych stwierdzeń, bo jeśli ktoś mówi coś tak ogólnego jak obciąć wydatki na administrację o 2 mld, to znaczy że to nie jest żaden szczegółowy program co robić.
Jolanta Pieńkowska: Ale za tym idą konkrety - 70 milionów administracyjnych ZUS-u i zmniejszenie dotacji dla KRUS-u o 500 milionów złotych.
Witold Orłowski: Ale zmniejszenie dotacji dla KRUS-u rozdzielmy, to jest jedna rzecz, która się wiąże z funkcjonowaniem, z istotą funkcjonowania tej instytucji, natomiast jeśli chodzi i ZUS, to ja nie mam wątpliwości, że koszty administracyjne ZUS-u są zbyt wysokie. Natomiast tak prawdę mówiąc to jest trochę postawione na głowie. Najpierw trzeba spowodować, żeby ZUS był zarządzany w sposób umożliwiający oszczędności, kiedy się te oszczędności pojawią, to je skonsumować jak to się ładnie mówi, a nie zapisywać, bo proszę pamiętać, że ZUS ma prawo się zadłużać, więc potrafił wyiąć nam taki numer, że minister finansów tu mu coś zabierał, a ZUS sobie na boku wygenerował dług jeszcze większy niż to, o mu zostało zabrane i pożyczył sobie na rynku, w związku z tym z taki rzeczami trzeba uważać.
Chciałem jeszcze raz podkreślić, że ja bardzo popieram pomysły szukania tego typu oszczędności. Natomiast bardzo się boję, żeby nie kończyło się na pewnym hasłowym, albo pozornym znalezieniu oszczędności, podobnie jak mamy przykład znakomity, kiedy posłowie w komisji znaleźli oszczędności na kwotę o ile pamiętam kilkudziesięciu milionów złotych. Tak naprawdę to zwiększyli wydatki o te 300 milionów złotych. Dlatego że oszczędności polegały na tym, że znakomite źródła dodatkowe dochodu polegały na zapisaniu zwiększenia ściągalności podatków, wszyscy wiedzą, ze to jest fikcja zupełna, że nie ma żadnych podstaw, żeby można dziś w budżecie zapisać wyższą ściągalność podatków. Takich rzeczy ja się szalenie boję, bo na papierze to wygląda na oszczędność, posłowie mogą się szczycić że obcięli wydatki, poprawili deficyt o tyle i tyle, a tak naprawdę mamy do czynienia tylko z - papier jest cierpliwy - z przesunięciem na papier pewnych dochodów, wydatków.