PolskaProf. Kazimierz Kik: głosy nieważne to ukryty protest

Prof. Kazimierz Kik: głosy nieważne to ukryty protest

Tak duża liczba głosów nieważnych to ukryty protest ludzi przeciw politykom. Polacy chcą prawdziwych wyborów samorządowych, a nie partyjnych, bo takie mieliśmy. Z kolei słabość PKW to paliwo dla PiS. Dzień 13 grudnia tego roku może być pamiętnym - mówi w rozmowie z WP.PL prof. Kazimierz KiK, politolog PAN.

Prof. Kazimierz Kik: głosy nieważne to ukryty protest
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Szełemej

- Wątpliwości budzi przede wszystkim tak duża liczba głosów nieważnych. Zwracam jednak uwagę, że najwięcej było ich tam, gdzie listy były najbardziej upartyjnione, czyli do sejmików wojewódzkich. Stąd moje twierdzenie, że może być to ukryty protest ludzi przeciw politykom. Tam, gdzie wybierano wójtów i burmistrzów, był podobny procent głosów nieważnych, jak w poprzednich wyborach. Ludzie chcą wyborów samorządowych. Nie chcą zawłaszczania przez partie całej przestrzeni publicznej - uważa politolog.

Dodaje, że upartyjnienie list wpłynęło również na zagubienie głosujących w czasie zakreślania kandydatów. Prof. Kik sądzi, że większość nie znała konkretnych nazwisk. - Nawet ja się w tym gubiłem. Chaos wynikał z mnogości komitetów. Partyjny charakter wyborów doprowadził do tego, że ludzie nie mogli znać kandydatów. Więc duża grupa zagłosowała na partię, a wybory samorządowe zaczęły przypominać te do parlamentu - podkreśla rozmówca WP.PL

Politolog zauważa również, że najczęściej w kontekście wyników wyborów mówi się o grupie pół tysiąca radnych w sejmikach samorządowych, a zapomina o dziesiątkach tysięcy ludzi, którzy zasiądą w radach gmin czy powiatów.

- Coś jest nie tak z naszą demokracją. Siły polityczne - i to wszystkie - stworzyły kulawą demokrację, bez konsekwentnej polityki wobec samorządów. Musimy docenić właściwą rolę gmin i społeczeństwa obywatelskiego, które teraz nie działa. Nie byliśmy w stanie stworzyć systemu, który rozwijałby aktywność społeczną. Tymczasem 0,8 proc. członków partii politycznych - bo tylko tylu Polaków działa w ich strukturach - zawładnęło całym naszym życiem - dodaje prof. Kik.

Jego zdaniem potrzeba faktycznej decentralizacji i docenienia samorządów, aby stały się one równym partnerem dla rządu.

- Oceniając wyniki partii można powiedzieć, że PSL zyskało, bo straciła Platforma. Wyniki są sukcesem dla PiS, ale też koalicji, która utrzymała swoją siłę. Przegranym jest SLD i przegrane są niestety komitety lokalne. One wygrały tylko tam, gdzie faktycznie odbyły się wybory samorządowe, czyli w gminach i częściowo w powiatach - stwierdza politolog.

Wskazuje także na jakość struktur państwa, które - w jego opinii - skompromitowały się w czasie liczenia głosów. Zaznacza jednak, że PKW pokazała tylko czubek góry lodowej, bo podobnie jest w innych dziedzinach życia publicznego.

- Niepokojące jest zasianie wątpliwości w rzetelność wyborów, a zatem też instytucji państwa, które powstały w ich wyniku. To co się stało jest paliwem dla Jarosława Kaczyńskiego, ale także narodowców czy środowiska Janusza Korwin-Mikkego. To pożywka dla PiS. Wydaje mi się, że 13 grudnia tego roku będzie dniem pamiętnym - przewiduje prof. Kik.

Arkadiusz Jastrzębski, Wirtualna Polska
Obraz
© (fot. WP.PL)
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1079)