Prof. Jadwiga Staniszkis: 25 lat później
25 lat po owym – pamiętnym – 4 czerwca przyszłość Polski jest wciąż niepewna. Marzyć o wolności i suwerenności było łatwiej, niż je – racjonalnie – zagospodarować. Nasza tradycja oraz zasoby lokalnego i indywidualnego przetrwania ułatwiają poruszanie się w chaosie, czy – w jednoznacznym, dwubiegunowym, konflikcie, gdy wartości i szczypta oportunizmu pozwalały odnaleźć optymalną strategię. Ale wciąż nie potrafimy funkcjonować w sieciach, z ich ruchomym centrum, zmieniającymi się standardami, miękką władzą formy i de-artykulacji (gdy sam dyskurs wyklucza poziom skali państwa narodowego). Wolimy sytuacje nadzwyczajne – jak obecna – gdy w Unii wraca polityczność, otwarte negocjacje i nacjonalizmy. A także klientelistyczne zależności, które tak chętnie budujemy.
25 lat to – w perspektywie historii – mało. Ale widać już nowa prawidłowość. Brak własnej strategii, i rozwój zależny, który – wraz z umasowieniem szkolnictwa wyższego i małymi nakładami na badania (0,7 proc. PKB, gdy w Unii średnio 2 proc.) niszczy sferę nauki. I – tym samym – naszą przyszłość w globalnej gospodarce. Głębokie, dziedziczone zróżnicowania ekonomiczne (z założycielskim grzechem naszej gospodarki rynkowej w postaci kapitalizmu nomenklaturowego), połączone z pułapką "biednych pracujących" powodują, iż nasz rynek wewnętrzny jest płytki, a konkurencyjność oparta na niskich płacach – złudna. Zaś średnioroczny wzrost o ok. 4,5 proc. spadający obecnie do 2-3 proc. rocznie, nie zapewni nam trwałego rozwoju. Małe i średnie firmy – kręgosłup naszego modelu rozwoju – są kapitałowo słabe, oparte na wyzysku. I elastyczne dzięki możliwości ucieczki w szarą strefę: to dość, aby trwać, ale za mało na skok rozwojowy. Szczególnie, że polityka przemysłowa i energetyczna to wciąż u nas słowa: przyszła za późno i
nie ma dostatecznego zabezpieczenia kapitałowego. Statystycznie położenie jednostek poprawiło się (8 razy większy dochód w dolarach na głowę w porównaniu z 1988 rokiem). Ale pamiętajmy o znacznym obniżeniu wartości dolara (w PRL był przeszacowanym dobrem inwestycyjnym) i o paradoksie zwiększania wartości majątku indywidualnego przy zmniejszaniu się wartości majątku należącego do Polski. Z niejasną strukturą własności nawet strategicznych firm.
Mimo iż mamy demokratyczne, wyborcze procedury wymiany władzy, to oligarchizacja partii i ordynacja wyborcza, sprzyjająca manipulacją i silnej władzy anonimowych aparatów, powoduje, iż jakość elit politycznych jest znacznie gorsza od jakości kadry w gospodarce i administracji. Choć i tam widać negatywne efekty upartyjniania państwa.
Korupcja, biurokracja, korozja prawa (także tam, gdzie winno być strzeżone – czyli w Trybunale Konstytucyjnym który, obok Konstytucji, uwzględnia w orzeczeniach ekonomiczne koszty zakwestionowania zaskarżanych rozwiązań) dodatkową obniżają jakość rządzenia. I zaufania do państwa.
A w tle korozja społecznego statusu i mentalności typowej dla tradycji inteligencji: kicz, banał i cynizm, zamiast patosu i pryncypialnego stosunku do wartości. Uproszczony pastisz „nowoczesności” i przeliczanie wszystkiego na pieniądze zamiast pogłębiania znajomości meandrów zachodniej cywilizacji. I poznawania sekretnej mapy dzisiejszej Europy – tak odmiennej od małostkowej Unii. Sformalizowanej i pozbawionej woli i tęsknoty do wielkości.
Ale mimo tych uwag, trzeba ocenić, iż udało nam się przejść na drugą stronę lustra. I choć tak łatwo je stłuc, a my sami – odbici – jesteśmy brzydsi od naszych dawnych marzeń i wyobrażeń o sobie, to powinno nas to mobilizować do dalszego wysiłku. Bo nikt za nas tego nie zrobi.
Teraz, w kontekście kryzysu na Ukrainie, dawni krytycy „Magdalenki” i Okrągłego Stołu , oraz – ewolucyjnego modelu zmian (z wzięciem przez Mazowieckiego i Balcerowicza całej odpowiedzialności, bez pełnej kontroli, co zresztą dziś powtórzyli Tusk i Bielecki robiąc z Rostowskiego kozła ofiarnego reform) dostrzegają, że była to historyczna konieczność ujawniają się – paradoksalnie – ówcześni krytycy owego porozumienia na samych szczytach władzy. Np. prezydent Komorowski. I – prawdopodobnie będą chcieli zbudować swoją, niezależną już, legitymizację na micie „nowego początku” (m.in. pełna obecność w NATO)
. Ale też – przypomnieniu, że przy Okrągłym Stole byli nie tylko Kuroń i Michnik, ale też – Lech Kaczyński. I może będą chcieli, bez radykalnej retoryki Korwin-Mikkego o „zmowie elit” , stworzyć Trzecią siłę. Zdobyć młode pokolenie. Zneutralizować zarówno GW i PiS. Czy to tylko przegrupowanie, a fundament jest ten sam? Ultrakonserwatywny liberalizm to nowa twarz tego samego układu?
I wpisywanie się w rosnące napięcie USA- Niemcy, ale też – projekt „Trzeciego Rzymu” kultywowany przez Putina? Czas pokaże.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski