Prof. Hołda: potępienie Polski przez OBWE - "słuszne"
Prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka ocenia, że Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) "słusznie" potępiła skazanie w Polsce dziennikarza za zniesławienie sędziego.
06.08.2007 | aktual.: 06.08.2007 15:17
OBWE wezwała Polskę do usunięcia z kodeksu karnego przestępstwa zniesławienia i obrazy w przypadku mediów. Przedstawiciel OBWE ds. wolności mediów Miklos Haraszti oświadczył ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze, że sprzeciwia się sprawie, wytoczonej dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" z Lublina Jackowi Brzuszkiewiczowi.
Uznano go za winnego pomówienia sędziego i nieprawomocnie skazano na pół roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz grzywnę 5 tys. zł; nakazano też przeproszenie Macieja Kierka, byłego sędziego NSA w Lublinie, za to, że w 2003 i 2004 r. pisał o nieformalnych kontaktach sędziego z właścicielem pralni ekologicznej w Lublinie. Brzuszkiewicz napisał, że pralnia, w której wykryto zbyt duże stężenie niebezpiecznego związku chemicznego, mogła działać właśnie dzięki nieformalnym kontaktom sędziego z przedsiębiorcą. Skazany odwołuje się od wyroku.
Według Hołdy, "nasz ustawodawca poszedł za daleko, jeżeli chodzi o penalizację wypowiedzi, co bardzo ogranicza swobodę wypowiedzi zwłaszcza w debacie publicznej. Z kolei prokuratury i sądy zbyt często sięgają do instrumentów karnych, jeżeli chodzi o kwestie wypowiedzi". Jeśli dochodzi do skazania dziennikarza za używane przez niego słowa, sądy nie powinny stosować wobec niego kary pozbawienia wolności, nawet w warunkowym zawieszeniu, ale np. karę grzywny - uważa. W ocenie Hołdy, w przypadku naruszenia swobody wypowiedzi, wystarczyłyby sankcje prawa cywilnego.
Nasi sędziowie często nie doceniają wagi wolności słowa, zwłaszcza w debacie publicznej, która jest istotą demokracji. W debacie publicznej musi padać szereg gorzkich słów wobec osób publicznych - uważa Hołda. Jak podkreślił, "nadal w kodeksie karnym są anachroniczne przepisy ingerujące w swobodę wypowiedzi", dlatego czeka na "inicjatywę ustawodawczą w tym zakresie od jakiejś poważnej partii politycznej".
Art. 212 Kodeksu karnego stanowi, że "kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej, o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku". Jeżeli sprawca dopuszcza się tego "za pomocą mediów", maksymalna kara to 2 lata. Nie dochodzi do tego przestępstwa, gdy zarzut jest prawdziwy i podano go w interesie społecznym.
Czyny z art. 212 są ścigane z oskarżenia prywatnego. M.in. z tego artykułu skazano prawomocnie Andrzeja Leppera na rok i trzy miesiące w zawieszeniu na 5 lat za pomówienie o łapówkarstwo pięciu polityków PO i SLD.
W październiku 2006 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 212 jest zgodny z konstytucyjną zasadą wolności słowa. Z wyroku wynika, że dziennikarze mogą być karani za pomówienie. Przedstawiciele Prokuratora Generalnego i Sejmu bronili przed TK zapisu przypominając, że godność ludzka jest nienaruszalna. Podnosili, że przepisy karne o zniesławieniach obowiązują w polskim prawie od 1932 r. i powinny w nim pozostać, bo chronią przede wszystkim zwykłych obywateli.
"Nie ma podstaw by konstytucyjna zasada wolności słowa miała pierwszeństwo przed innymi zasadami konstytucji" - uznał TK. "Konstytucja stwierdza też, że godność ludzka jest nienaruszalna i jej ochrona jest obowiązkiem państwa" - dodał.
W Polsce kilka spraw o zniesławienie odbiło się głośnym echem w mediach. Andrzej Marek, redaktor czasopisma "Wieści Polickie", został w listopadzie 2002 r. skazany za pomówienie w swoich artykułach gminnego urzędnika. Marek krytycznie opisał działalność naczelnika wydziału promocji gminy i podał, że prowadzi on prywatną agencję reklamową. Sądy wszystkich instancji utrzymały wyrok skazujący na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu i nakazały przeproszenie urzędnika. Kiedy Marek odmówił przeprosin, sąd nakazał wykonanie kary. Dziennikarz został ułaskawiony w czerwcu przez prezydenta RP.
W kwietniu 2004 roku Sąd Rejonowy w Brzegu skazał redaktora dolnośląskiej "Gazety Wyborczej" Mariana Maciejewskiego na blisko 3 tys. zł grzywny za zniesławienie pracowników Sądu Okręgowego we Wrocławiu i Sądu Rejonowego oraz jednego z prokuratorów. Za zniesławiające sąd uznał użyte w artykule "Fałszywe spojrzenie wrocławskiej Temidy" określenia "mafijny układ prokuratorsko- sędziowski" i "złodzieje w wymiarze sprawiedliwości". Wyrok utrzymał Sąd Okręgowy w Opolu.
W wielu przypadkach za wyrokami karnymi idą powództwa cywilne.