Prof. Hołda: czasami nie można wykorzystać podsłuchu
Czasami zapisu z podsłuchu nie da się
wykorzystać jako dowodu w procesie - podkreśla prof. Zbigniew
Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Odniósł się w ten
sposób do orzeczenia sądu, który uniewinnił Zbigniewa
Siemiątkowskiego od zarzutu naruszenia tajemnicy państwowej.
Czasami wiedza operacyjna nie da się przełożyć na dowody procesowe, podsłuchu nie można wykorzystać przed sądem. Tak bywa - powiedział Hołda.
Sąd Okręgowy w Płocku orzekł, że podsłuch telefoniczny nie mógł być użyty jako dowód przeciwko Zbigniewowi Siemiątkowskiemu i Renacie K., oskarżonym o naruszenie tajemnicy państwowej, ponieważ nie został odpowiednio zalegalizowany przez sąd. Sąd zwrócił uwagę, że podsłuch był zalegalizowany przeciwko innej osobie. Sąd skazał natomiast Siemiątkowskiego na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za przechowywanie w domu tajnych dokumentów b. Urzędu Ochrony Państwa. Wyrok jest nieprawomocny.
Według ustaleń śledztwa, Siemiątkowski miał przekazać Renacie K. (swej znajomej, pochodzącej z Gostynina pod Płockiem) tajne informacje o śledztwie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW)
w sprawie państwowej spółki PERN "Przyjaźń" (PERN), zarządzającej siecią krajowych rurociągów ropy naftowej.
W marcu 2004 r. funkcjonariusze ABW z Bydgoszczy podsłuchali rozmowę Renaty K. z szefem prywatnej płockiej spółki "Vectra" Markiem Graczykowskim. Powołując się na rozmowę z ministrem od służb specjalnych, Renata K. miała mu poradzić, by "poczyścił sobie umowę z tą firmą dużą", czyli z PERN. W trakcie rozmowy miało paść nazwisko Siemiątkowskiego. Z informacji ujawnionych przez sąd wynika, iż ABW podsłuchała także telefoniczną rozmowę samego Siemiątkowskiego z Renatą K.