Prof. Henryk Olesiak: emigracja zmienia, Polacy wracają z niej inni
Emigracja zmienia. Polacy wracają z niej inni - niemieccy, angielscy, amerykańscy. Przywożą nowe poglądy na państwo, biznes, wiarę - mówi psycholog i badacz emigracji prof. Henryk Olesiak, organizator pierwszej Poradni Psychologicznej dla Polaków w Niemczech.
Polska Agencja Prasowa:Przez 10 lat prowadził Pan z żoną poradnię dla polskich emigrantów w Niemczech. Kto do niej trafiał?
Henryk Olesiak: Lata, gdy prowadziliśmy tę poradnię to był przede wszystkim czas emigracji okresu "Solidarności". Trafiali więc do nas Polacy, którzy czekali na azyl w Niemczech i tacy, którzy chcieli emigrować stamtąd np. do USA. Bywali też tzw. późno przesiedleni i ludzie, którzy - jak mawiali - chcieli zobaczyć wolność.
Z jakimi problemami przychodzili?
- Problemy podstawowe to obcość kontekstu, która zawsze towarzyszy ludziom wyjeżdżającym z kraju oraz uprzedzenia, obecne zwłaszcza w tamtych czasach. Objawiały się one w pytaniach: gdzie wyjechałeś? Do Niemiec? A nie mogłeś jechać do Anglii czy Francji? Dziś tamte uprzedzenia wygasły albo przynajmniej zbladły; zastąpiła je współpraca na gruncie europejskim. Poza tym polscy emigranci tamtych czasów musieli wyrzec się tożsamości socjalistycznej, która w nich tkwiła. Byli też na straconej pozycji przez swój indywidualizm - nie współpracowali ze sobą, nie stworzyli organizacji jednoczących. Bywało, że lepiej dostosowywali się do Niemców, niż do innych Polaków.
Czym skutkowało to wyobcowanie i zagubienie emigrantów?
- Emigracja była wielkim ryzykiem i stresem. Szkody były ogromne. Rozpadały się przez nią rodziny, zdarzały tragedie. Wspomnę przykład Polaka, który trafił do nas, gdy już dostał obywatelstwo niemieckie. Stwierdził, że nie umie być Niemcem, wspominał, że jego ojciec zginął w czasie wojny w obozie. Ostatecznie popełnił samobójstwo. Pamiętam też polskiego emigranta, który rozłączony z rodziną, w osamotnieniu dwa czy trzy lata czekał na azyl. Żył, jak mówił, jakby we śnie. Któregoś dnia pomalował na kolorowo pobliski pomnik i uciekł do Polski.
Komu na emigracji było najtrudniej?
- Na przykład tym, którzy byli sami. Jeśli ludzie emigrowali z rodziną to było im łatwiej, w kryzysowej sytuacji mogli postanowić coś razem. Ci, którzy byli sami, słyszeli często: przetrzymaj najgorszy czas i ściągnij też nas. Bardzo trudno było też tym, którzy nie mogli sobie znaleźć odpowiedniej pracy. Najprostsza rzecz na emigracji to być monterem czy hydraulikiem. Gorzej zagubionym intelektualistą, który jest technicznie beznadziejny. Spotkałem w Niemczech profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, matematyka, który absolutnie do niczego się nie nadawał. Znał się tylko na matematyce. Bycie kelnerem czy sprzątaczem nie mieściło mu się w głowie, a gdyby nawet chciał spróbować, to pewnie by nie potrafił. Znacznie lepiej emigrację zniósł inny polski profesor - ekonomii - który w Niemczech czyścił schody i pracował przy przeprowadzkach. Radził sobie. Dziś wykłada, pisze książki, jest pracownikiem naukowym. Do tego, co robił za granicą nikomu się nie przyznał, to nasza tajemnica. Proste prace, niesłusznie
pogardzane przez intelektualistów, mogą ich uratować. Dzięki nim dostają pieniądze, mogą sobie coś kupić i godnie żyć, uchronić swój finansowy status. Przy tym zachowują przecież swoją tożsamość. Ale podejście do tego tematu to też jest kwestia uwarunkowań kulturowych. W Ameryce z wielkim szacunkiem mówi się o milionerach, którzy do wielkich pieniędzy i pozycji doszli zaczynając od wykonywania prostych prac. W Europie ceni się elitarność, jest wyścig o przynależność do tzw. highlife'u i nie ma poszanowania dla amerykańskiego dorabiania się.
Emigracja zmienia?
- Na pewno. Polacy wracają inni - niemieccy, angielscy, amerykańscy. Przywożą nowe poglądy - na to, jak funkcjonują media, państwo, biznes, który w Polsce wydaje się im nieuporządkowany. Mają też często inny stosunek do polskiego kościoła, do wiary, która staje się bardziej oświecona. Z Niemiec Polacy wracają z niemiecką mentalnością, a ta oznacza sztukę dobrego myślenia i działania. Tam ważny jest porządek, dobra organizacja, planowanie i poważny dialog z odbiorcą usług. U nas niestety nie - doświadczyłem tego budując dom w Polsce. Żaden z wymienianych na początku terminów nie został dotrzymany.
W Polsce, a zwłaszcza na wyludniającej się od lat Opolszczyźnie, władze nawołują do powrotów. Co zrobić, by przekonać do tego emigrantów?
- Najlepsza recepta to dobrze funkcjonujący w Polsce biznes. Kiedy jest szansa, by było ludziom dobrze, to będzie też szansa na ich powrót. Ludzie nie idą tam, gdzie jest im gorzej, to wbrew naturze. Człowiek mówi sobie: żyję raz, więc czemu mam się mordować.
Dziękuję za rozmowę.
Prof. Henryk Olesiak- psycholog, badacz emigracji, pisarz. Przed wyjazdem na emigrację w 1979 r. kierownik Zakładu Psychologii w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu, pracownik Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Organizator pierwszej Poradni Psychologicznej dla Polaków w Niemczech, autor książek o emigracji i psychologii społecznej. W ostatnich dniach w Opolu wygłosił wykład w ramach Złotej Serii Wykładów Otwartych Uniwersytetu Opolskiego. (PAP)