Proces zabójców taksówkarza
Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie stanęli dwaj mieszkańcy Pargowa (Zachodniopomorskie) oskarżeni o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem 81-letniego taksówkarza. 25-letni Sylwester B. i jego kuzyn, 20-letni Zdzisław K., przyznali się do winy, ale podczas rozprawy umniejszali swoje role w zbrodni. Grozi im kara od 25 lat więzienia do dożywocia.
Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn, że działając wspólnie i w porozumieniu w grudniu 2003 roku zabili Romana Ł., zadając mu wielokrotnie ciosy nożem, uderzając drewnianym kołkiem w głowę i podtapiając. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że pijani mężczyźni byli świadomi popełnianych czynów.
Podczas rozprawy Sylwester B. i Zdzisław K. bez emocji opowiadali o szczegółach zabójstwa. B. utrzymywał również, że wybór najstarszego taksówkarza na postoju był przypadkowy, a zabójstwo niezaplanowane.
Czy pan rozumie, że jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i przyznaje się pan do tego? - dopytywał Sylwestra B. podczas rozprawy reprezentujący go mecenas Marek Kędziora. Rozumiem i przyznaję się - odpowiedział chłodno B. Skoro nie chcieliście zabić taksówkarza, to dlaczego nie odpychał pan Zdzisława K., gdy topił kierowcę? - pytała stanowczo sędzia Zdzisława Stachów. Nie wiem - odpowiedział Sylwester B.
Najlepszym wyrokiem byłaby kara dożywotniego pozbawienia wolności. Oni zabili w okrutny sposób ponad 80-letniego staruszka. Dla takich zwyrodnialców nie ma kary, bo to nie są ludzie - powiedział dziennikarzom przed rozprawą zięć zmarłego. Syn zmarłego jest w procesie oskarżycielem posiłkowym.
W grudniu 2003 roku pijani Sylwester B. i Zdzisław K. zamówili kurs z centrum Szczecina do rodzinnej wsi, oddalonej o ponad 20 km od miasta. Z wyjaśnień oskarżonych wynika, że umówili się, iż przed Pargowem uciekną z taksówki, nie płacąc za kurs. Na postoju wybrali samochód z najstarszym kierowcą.
Przed Pargowem kazali skręcić taksówkarzowi w leśną drogę prowadzącą nad Odrę i zatrzymać się. Tam zaatakowali bezbronnego kierowcę. Obaj dotkliwie pobili Romana Ł., po czym na zmianę zadawali mu wielokrotnie ciosy nożem w okolice serca i głowy. Taksówkarz błagał, by napastnicy zostawili go w spokoju. Ci wyciągnęli umierającego mężczyznę z samochodu i wrzucili do bagażnika. Sylwester B. usiadł za kierownicą i ruszył w kierunku Odry.
B. był pijany, samochód wypadł z drogi na zakręcie i wjechał na podmokłą łąkę. Taksówka ugrzęzła. Mężczyźni kazali wysiąść Romanowi Ł. z bagażnika i pchać auto z powrotem na drogę. Gdy to się nie udało, wszyscy ruszyli w kierunku rzeki. Starszy mężczyzna upadł po kilku krokach i już się nie podniósł. Sylwester B. i Zdzisław K. zaciągnęli go za ręce i wrzucili do wody. Tam, dla upewnienia się, że taksówkarz nie żyje, Sylwester B. uderzył go drewnianym kołkiem w głowę, a Zdzisław K. topił stając mu na klatce piersiowej. Zabójcy ukradli mężczyźnie zegarek, portfel, książeczki kombatancką i opłat czynszowych oraz około 120 złotych.
Od brzegu rzeki do domów Sylwestra B. i Zdzisława K. policjantów doprowadził pies tropiący. Tam funkcjonariusze znaleźli skradzione taksówkarzowi przedmioty.
Sylwester B. skończył 6 klas szkoły podstawowej, a Zdzisław K. podstawówkę i gimnazjum. Przed aresztowaniem obaj pracowali dorywczo. B. był wcześniej karany za włamania i kradzieże.
Roman Ł. był najstarszym szczecińskim taksówkarzem, z ponad 50- letnim stażem. Podczas pogrzebu ponad 200 jego kolegów oddało mu hołd, przejeżdżając w kordonie z włączonymi klaksonami przez centrum miasta.