PolskaProces ws. akcji w Magdalence: sąd chciał obejrzeć wideo z akcji. Nie miał na czym

Proces ws. akcji w Magdalence: sąd chciał obejrzeć wideo z akcji. Nie miał na czym

Jesteśmy w pułapce nowoczesności - stwierdziła sędzia, prowadząca proces trzech byłych policjantów oskarżonych o nieprawidłowości w akcji zatrzymania bandytów w Magdalence w 2003 r. Sędziowie chcieli obejrzeć nagranie video z akcji, ale w sali nie było odtwarzacza do kaset VHS.

Proces ws. akcji w Magdalence: sąd chciał obejrzeć wideo z akcji. Nie miał na czym
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

13.04.2015 11:49

Sąd Okręgowy w Warszawie usiłuje zakończyć trzeci już proces dotyczący zdarzeń z marca 2003 r., gdy policja podjęła próbę zatrzymania Roberta Cieślaka i Igora Pikusa, zamieszanych w zabójstwo policjanta. Na posesji w podwarszawskiej Magdalence bandyci rozmieścili sterowane przewodem miny-pułapki, które wybuchły w pobliżu antyterrorystów. Jeden z nich zginął w wybuchu, inny zmarł od ran; 16 funkcjonariuszy zostało rannych. W wyniku wymiany ognia budynek częściowo spłonął; przestępcy śmiertelnie zatruli się czadem.

Akcja wywołała krytykę; opozycja żądała dymisji ówczesnego szefa MSWiA Krzysztofa Janika. Sejmowa komisja uznała, że doszło do uchybień, bo m.in. nie przygotowano wariantów akcji, nie było właściwego zabezpieczenia medycznego, ani informacji operacyjnych o minach.

Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce oskarżyła w tej sprawie o niedopełnienie obowiązków Grażynę Biskupską - byłą naczelnik wydziału ds. walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji, Kubę Jałoszyńskiego - byłego dowódcę pododdziału antyterrorystycznego i Jana Pola - byłego wiceszefa stołecznej policji.

Sądy I instancji dwukrotnie uniewinniały oskarżonych wskazując, że akcja była precedensowa i trudno było przygotować się do niej bardziej, a niektórych zdarzeń nie dało się przewidzieć. Sąd odwoławczy, po apelacjach prokuratury, uchylał te orzeczenia i sprawa wracała do Sądu Okręgowego w Warszawie.

Trzeci proces dobiega końca; w poniedziałek miała się odbyć ostatnia rozprawa przed wyrokiem. Zanim jednak do tego dojdzie sąd chce dopełnić jeszcze kilku formalności, m.in. ściągnąć akta personalne prokuratury i zadać kilka dodatkowych pytań biegłym. Sędziowie uprzedzili też strony, że możliwa jest zmiana kwalifikacji prawnej czynów zarzucanych oskarżonym - na nieumyślne działanie.

Sąd chciał też przed wyrokiem zapoznać się z nagraniem wideo z akcji w Magdalence, dokonanym przez samą policję. Okazało się to jednak niemożliwe, bo kaseta z 2003 r. jest typu VHS, a nagranie ma klauzulę tajności.

- Znaleźliśmy się w pułapce nowoczesności, bo przeznaczona do odtwarzania takich nagrań niejawna sala sądu nie dysponuje tak przestarzałym sprzętem jak odtwarzacz wideo VHS - wyjaśniła prowadząca proces sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska. Jak dodała, nie chodzi tylko o brak odtwarzacza, ale też o to, że gdyby go mieć, musiałby on uzyskać certyfikat bezpieczeństwa z ABW.

Z tych powodów sąd przed zakończeniem procesu zwróci się do policji o skopiowanie tego nagrania na cyfrowy nośnik.

Inne rozwiązanie podpowiadała oskarżona Biskupska. Jak mówiła sądowi, ten sam zapis jest dostępny bez żadnej klauzuli, w internecie, bo zaraz po akcji w Magdalence, kaseta video była odtwarzana w gabinecie ówczesnego komendanta stołecznego policji Ryszarda Siewierskiego. Działo się to w obecności ówczesnego premiera Leszka Millera i ówczesnego szefa MSWiA Krzysztofa Janika.

- I potem oni dostali tę kasetę, bez żadnej klauzuli. I kilkanaście minut później miały to wszystkie telewizje i odtwarzały - podkreśliła.

Sąd w poniedziałek odroczył proces do czerwca. Przeprowadzi jeszcze jedną rozprawę, w tajnej sali.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (43)