Proces "wampira" utajniony
Sąd Okręgowy w Katowicach utajnił rozpoczęty
w środę proces 39-letniego Piotra S. Mężczyzna, nazwany przez
prasę "wampirem z Sosnowca", odpowiada za dwa zabójstwa, trzy
okrutne gwałty i usiłowanie kolejnego morderstwa.
23.02.2005 | aktual.: 23.02.2005 14:16
Zdaniem sądu, jawność rozprawy mogłaby obrazić dobre obyczaje, jak również naruszyć ważny interes pokrzywdzonych - powiedział, wypraszając dziennikarzy z sali rozpraw, sędzia Gwidon Jaworski.
Jak ustaliła prokuratura, od jesieni 2002 roku Piotr S. brutalnie zgwałcił trzy kobiety, tylko jedna z nich przeżyła. Został zatrzymany krótko po ostatniej zbrodni, popełnionej w kwietniu ubiegłego roku. Już wcześniej był karany za kilka gwałtów; lata 1993-98 spędził w więzieniu.
Syn jednej z zamordowanych Dariusz Gromadzki mówił przed rozpoczęciem procesu, że domaga się dla oskarżonego jak najwyższej kary, nie wyobraża sobie innego wyroku niż dożywocie.
Jestem za karą śmierci w takich przypadkach. Kto wie, czy on, nawet jeśli dostałby 25 lat i wyszedłby z więzienia, nie zrobiłby czegoś takiego znowu. Może zrobić to samo - powiedział. Jak wspominał, po zabójstwie matki czuł złość i nienawiść, a potem, kiedy dowiedział się, że Piotr S. został zatrzymany, poczuł ulgę, że zwyrodnialec nikogo już nie skrzywdzi. "Jednak matki nic mi już nie zwróci" - podkreślił.
Prokuratura podkreśla, że gwałciciel charakteryzował się wielką brutalnością. Opis każdego z dokonywanych przez niego gwałtów jest wyjątkowo drastyczny. Wszystkie opisane w akcie oskarżenia przestępstwa miały miejsce w Sosnowcu. Gwałciciel wybierał drobne kobiety, atakował je od tyłu i dusił.
Zdaniem biegłych, w ten sposób Piotr S. odreagowywał napięcia rodzinne. Nie zawsze motywem był popęd seksualny, najważniejsze było "ukaranie" swoich ofiar. Wyjątkowa brutalność nie służyła tylko i wyłącznie złamaniu oporu pokrzywdzonych, ale stanowiła swego rodzaju sposób doznawania uniesień przez oskarżonego - uważa prokuratura.
Do pierwszej opisanej w akcie oskarżenia zbrodni doszło we wrześniu 2002 roku w Sosnowcu. Zginęła wówczas Monika B. W 2003 roku zgwałcił i zabił przedszkolankę z Sosnowca; swojej ofierze złamał kręgosłup.
Po raz ostatni zaatakował w kwietniu ubiegłego roku. Wtedy zgwałcił wracającą do domu studentkę. Dziewczyna przeżyła tylko dlatego, że przestała się ruszać i oddychać. Gwałciciel zabrał swojej ofierze telefon komórkowy, co ułatwiło "namierzenie" sprawcy. Po zatrzymaniu został rozpoznany przez swoją ofiarę.
W czasie śledztwa gwałciciel raz przyznawał się do zarzutów, raz nie. W czasie wizji lokalnych wskazywał miejsca gwałtów, ale odmawiał zademonstrowania, w jaki sposób zabijał.
Biegli rozpoznali u Piotra S. osobowość psychopatyczną, ale - jak podkreśla prokuratura - w czasie popełnianych zbrodni był on poczytalny. Psycholog stwierdził też, że popełnienie przez oskarżonego kolejnych podobnych czynów jest bardzo prawdopodobne.
Piotrowi S. grozi dożywocie. Poza aktem oskarżenia prokuratura skierowała przeciwko niemu także pozew cywilny o zadośćuczynienie krzywd doznanych przez ofiary. Musi się też liczyć z możliwością zasądzenia nawiązek na rzecz rodzin pokrzywdzonych.