Proces w sprawie "afery salezjańskiej" odroczony
Sąd Rejonowy w Legnicy do 27 stycznia przyszłego roku, odroczył planowane na środę rozpoczęcie procesu dotyczącego jednego z wątków tzw. afery salezjańskiej. W sądzie stawiło się 11 oskarżonych, w tym dwóch księży, ale większość z nich prosiła o dodatkowy czas na wyznaczenie obrońcy.
22.12.2004 | aktual.: 22.12.2004 13:21
W sprawie chodzi o pożyczki wyłudzone m.in. na podstawie sfałszowanych dokumentów z Kredyt Banku w Legnicy przez prywatne osoby, które, według prokuratury, namówił do udziału w procederze ksiądz Ryszard M., były szef lubińskiej fundacji Św. Jana Bosko. Suma tych pożyczek, w tym wątku sprawy, to 1,5 mln zł. Kredyty miały wesprzeć budowę kościoła i gimnazjum salezjańskie.
Wniosek o odroczenie rozprawy, złożył, w imieniu swoim i kilku innych oskarżonych, jeden z nich. Spośród 11 oskarżonych tylko jedną osobę reprezentował w środę obrońca. Pozostali występowali bez adwokatów.
Sędzia Monika Wolanin, zaznaczyła, że z uwagi na charakter sprawy postanawia odroczyć rozprawę, aby umożliwić oskarżonym realizację przysługującego im prawa do obrony.
Oskarżonymi w tym procesie są prywatni kredytobiorcy, którzy posługując się np. fałszywymi zaświadczeniami o wysokości swych zarobków i zarobków poręczycieli oraz miejsc zatrudnienia, mieli wyłudzić kredyty w wysokości od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Największy kredyt - około 400 tys. zł - wziął ksiądz ze Zgorzelca Waldemar Z. Większość oskarżonych brało kredyty na kwoty około 100 tys. zł.
Jeden z nich powiedział: Ksiądz zwrócił się do mnie, żebym pomógł w szlachetnej sprawie. W tym okresie piastowałem wysokie stanowisko menadżerskie, dobrze zarabiałem i uważałem, że powodzi mi się dzięki dopustowi Bożemu, łasce Bożej, dlatego odmowę księdzu traktowałem nawet jako grzech. Dodał, że ufał duchownemu na tyle, że podpisywał dokumenty "in blanco", po czym nagle okazało się, że został "wmanewrowany w wielkie oszustwo, w którym uczestniczył zakon i nieprzestrzegający procedur bank".
Inny z oskarżonych dodał: Bank był zainteresowany w udzielaniu nam tych kredytów. 2/3 jego ówczesnego obrotu stanowiły tzw. kredyty księżowskie. Gdy zaczęły się walić kredyty lombardowe udzielone salezjanom, wtedy, dla ratowania tej sytuacji, posłużono się branymi przez nas kredytami indywidualnymi. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy i nie wiedzieliśmy o skali zjawiska. Chcieliśmy pomóc w budowie kościoła.
Krystyna Zarzecka z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, powiedziała, że sprawa, w której ksiądz Ryszard M. jest głównym podejrzanym nadal jest badana, a łącznie w całym śledztwie dotyczącym afery salezjańskiej może zostać oskarżonych blisko 200 osób.
W jednym z wątków, dotyczących także kredytów indywidualnych, zarzuty postawiono m.in. pracownikom banku z Legnicy oraz pracownicom salezjańskiej fundacji, które fałszowały dokumenty potrzebne do pobierania kredytów. Zdaniem prokuratury, robiły to na polecenie ks. Ryszarda M.
Łączna wysokość kredytów indywidualnych w całej aferze salezjańskiej to ok. 16 mln zł. Pożyczek ok. 130 prywatnym osobom udzielono w latach 1999-2001. Mieli je spłacać księża salezjanie, ale nie wywiązali się z tego, pozostawiając kredytobiorców z długami, które w końcu zaczął odzyskiwać komornik. Kredyt Bank 10 września br. podpisał umowę z Towarzystwem Świętego Franciszka Salezego z Rzymu dotyczącą spłacenia zobowiązań prywatnych pożyczkobiorców z Lubina.
Wrocławska prokuratura w sprawie afery salezjańskiej prowadzi śledztwo dwutorowo. W jednym wątku bada sprawę kredytów indywidualnych, w drugim sprawę udzielenia salezjanom przez Kredyt Bank z Legnicy i Lubina 65 pożyczek na kwotę łączną 418 mln zł.