Proces Sławomira P. i jego 8 wspólników nie mógł się rozpocząć
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie zaczął się proces wielokrotnego zabójcy Sławomira P. i ośmiorga innych oskarżonych. Powód - do sali rozpraw nie dowieziono wszystkich podsądnych.
25.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Proces miał się zacząć przed Sądem Okręgowym w Katowicach. 34- letni Sławomir P. to jeden z najgroźniejszych przestępców lat 90. w Polsce. Jest oskarżony m.in. o cztery zabójstwa, usiłowanie kolejnych sześciu oraz podżeganie do zabójstwa. W sumie ciąży na nim 37 zarzutów.
Akt oskarżenia obejmuje przestępstwa z lat 1988-1999. Sławomir P. zabijał na zlecenie, jego ofiarami padali też przypadkowi ludzie. Np. w czerwcu 1999 roku w Jastrzębiu Zdroju P. strzałem w głowę zabił 36-letniego górnika. W październiku 1998 roku w tym samym mieście zastrzelił 54-letniego mężczyznę i postrzelił jego kolegę. Do tragedii doszło gdy zwrócono uwagę znajomym Sławomira P., że myją samochód w niewłaściwym miejscu. W 1997 roku, chcąc upozorować swoją śmierć bandyta zabił i podpalił narkomana w Skarżysku-Kamiennej.
Sławomir P. "wpadł" w czerwcu 1999 roku w czasie brawurowej akcji śląskich antyterrorystów w centrum Katowic. Miał przy sobie broń gotową do strzału.
Mężczyzna już w prokuraturze przyznał się do większości stawianych mu zarzutów - poza zabójstwami, do licznych napadów rabunkowych, rozbojów, włamań. Sam konstruował część broni, m.in. tzw. garotę - drut służący do duszenia ludzi.
Obok Sławomira P. na ławie oskarżonych zasiądzie 8 osób, wśród nich Grzegorz P., ps. Pokid, szef jednego ze śląskich gangów. Zdaniem prokuratury "Pokid" zlecił Sławomirowi P. zabójstwo w Warszawie. Do zbrodni nie doszło, bo nie eksplodował ładunek wybuchowy podłożony na balkonie jednego z mieszkań.
Badający zabójcę biegli uznali, że jest on poczytalny i może odpowiadać za swoje czyny.(kam)