Proces rodziców, którzy zagłodzili własne dziecko
W Hamburgu rozpoczął się proces rodziców, którzy przez wiele lat maltretowali, a następnie zagłodzili swoją siedmioletnią córkę. Grozi im kara dożywotniego więzienia.
Prokuratura zarzuca 36-letniej kobiecie i jej 49-letniemu partnerowi, że przez lata więzili dziewczynkę w nieogrzewanym, ciemnym pokoju. Wspólnie postanowili pozbyć się dziecka, by uniknąć kary za znęcanie się nad nim. Gdy skonstruowana przez ojca pułapka elektryczna, która miała zabić dziecko, zawiodła, rodzice przestali podawać mu w wystarczających ilościach jedzenie i picie.
W chwili śmierci 1 marca tego roku dziewczynka ważyła 9,6 kg. W ostatnich chwilach życia jadła własne włosy oraz nitki z dywanu. Z raportu medycznego wynika, że udusiła się własnymi wymiocinami.
Obrońca oskarżonej zapowiedział, że jego klientka zamierza przyznać się do winy i że będzie zeznawała przed sądem. Natomiast obrońca ojca oświadczył, że z powodu "ograniczonej zdolności do działania" nie jest on w stanie wypowiadać się. W pierwszym dniu procesu mężczyzna siedział w sali sądowej bez ruchu, ze wzrokiem wbitym w ziemię, i nie odpowiadał na żadne pytania.
Koleżanka oskarżonej powiedziała telewizji ARD, że kobieta była wesołą i "ciepłą" kompanką. W listach z więzienia unikała tematu śmierci córki, skarżyła się natomiast na ograniczoną możliwość korzystania z prysznica i cieszyła się ze schudnięcia o kilka kilogramów. "Mogę znów zmieścić się w swoje stare spodnie" - pisała.
Media krytykują władze szkolne za brak nadzoru. Ponieważ dziewczynka nie chodziła do szkoły, kuratorium wysyłało rodzicom upomnienia, a nawet ukarało ich grzywną. Nikt jednak nie zatroszczył się o wyegzekwowanie obowiązku szkolnego ani sprawdzenie, co dzieje się z dzieckiem.
Proces ma potrwać do 31 października.
Jacek Lepiarz