PolskaProces PO kontra Kurski odroczony do 10 października

Proces PO kontra Kurski odroczony do 10 października

Proces przeciwko Jackowi Kurskiemu w sprawie ochrony dóbr osobistych Platformy Obywatelskiej został odroczony do 10 października.

Zarzuty Jacka Kurskiego są nieprawdziwe. Platforma Obywatelska nabyła powierzchnię reklamową od firm na zasadach i cenach rynkowych- zeznał Donald Tusk w procesie, który on i PO wytoczyli posłowi PiS za jego wypowiedź, że kampania billboardowa kandydata PO na prezydenta była częściowo finansowana z pieniędzy PZU.

PO i sam Tusk żądają, by Kurski przeprosił w mediach PO i Tuska oraz wpłacił 100 tys. zł zadośćuczynienia na Caritas. Kurski uważa, że pozew to "próba medialnej wendety" i podtrzymuje zarzuty.

Tusk podkreślił, że Platforma Obywatelska nie była nabywcą powierzchni reklamowej od PZU ani pośrednio, ani bezpośrednio i jest to zawarte w dokumentacji partii dla Państwowej Komisji Wyborczej.

Jak mówił, słowa Kurskiego spowodowały, że prasa pisała o "aferze billboardowej Tuska". Największą szkodą jest konieczność oczyszczenia dobrego imienia, a nie wiadomo, ile kłamstw zostanie w umysłach ludzi - powiedział Tusk przed sądem.

Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił wniosek adwokata Kurskiego o odroczenie rozprawy. Sąd argumentował, że powody, jakie przedstawił adwokat pozwanego są niepoważne. Adwokat uzasadniał swój wniosek chorobą Kurskiego. Sam Jacek Kurski nie stawił się w sądzie. Sąd powiedział, że Jacek Kurski nie może usprawiedliwiać swojej nieobecności chorobą, gdyż cały czas jest obecny w mediach.

Przed wyjściem na salę rozpraw Donald Tusk, lider PO, wyraził nadzieję, że proces sprawnie i szybko się potoczy. Liczy również na sprawiedliwy wyrok. Tusk powiedział, że złożenie pozwu Platformy Obywatelskiej przeciwko Kurskiemu spowodowane jest mówieniem nieprawdy przez Kurskiego na temat Platformy: Czas skończyć z półprawdami, kłamstwami, niedomówieniami. Tę sprawę mam nadzieję, że rozstrzygnie sąd- powiedział.

Proces ma związek z tak zwaną "aferą billboardową". W czerwcu poseł PiS zarzucił Platformie Obywatelskiej nielegalne finansowanie prezydenckiej kampanii Donalda Tuska pośrednio z pieniędzy PZU. Według Kurskiego za billboardy kupione od PZU, na których promował się Tusk, Platforma zapłaciła minimalną stawkę.

PO twierdzi, że to nieprawda. Partia pozwała Jacka Kurskiego do sądu o zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. Żąda od posła PiS publicznych przeprosin i 100 tys. złotych zadośćuczynienia na rzecz Caritasu.

Platforma nabyła powierzchnię reklamową od firm na zasadach i cenach rynkowych - zeznał Tusk, przesłuchiwany przez sąd jako powód. Podkreślił, że PO nie była nabywcą powierzchni reklamowej od PZU ani pośrednio, ani bezpośrednio, i jest to zawarte w dokumentacji partii dla Państwowej Komisji Wyborczej.

Jak mówił, słowa Kurskiego spowodowały, że prasa pisała o "aferze billboardowej Tuska", co uderzyło w najczulszy punkt każdej partii, jaką jest wiarygodność. Największą szkodą jest konieczność oczyszczenia dobrego imienia, a nie wiadomo, ile kłamstw zostanie w umysłach ludzi - dodał lider PO. Podkreślił, że wypowiedź Kurskiego wywołała negatywne skutki także wobec jego żony i dzieci. Były one przedmiotem komentarzy, bo przecież potwarz żyje własnym życiem. Wielu ludzi wierzy temu, co mówi poseł- oświadczył Tusk.

Proces odroczono do 10 października, na kiedy wezwano Kurskiego (który ma wtedy składać zeznania jako pozwany) oraz jego pierwszego świadka, Janusza Szewczaka.

PAP dowiedziała się w źródłach sądowych, że innym świadkiem Kurskiego ma być Władysław Soiński, były członek zarządu PZU. "Gazeta Wyborcza" określa go mianem "głównego informatora Kurskiego"; według "Dziennika", ma on być "agentem Wojskowych Służb Informacyjnych".

Janoś powiedział dziennikarzom, że w złożonej sądowi odpowiedzi na pozew Kurski podtrzymuje swoje stanowisko. Mój klient nie ma powodu, by się z czegokolwiek wycofywać- dodał. Będzie on wnosił, by sąd wystąpił do prokuratury o akta śledztwa w sprawie billboardów. Zapowiedział też inne "wnioski dowodowe"; nie ujawnił jakie. Podczas pytań do Tuska zasugerował jednak, że chce wezwać ludzi odpowiedzialnych w jego sztabie za finanse.

W czerwcu Kurski zawiadomił prokuraturę o przestępstwie. Jeszcze tego samego dnia doszło do przeszukania w PZU, a prokuratura wszczęła śledztwo. Według mediów, utknęło ono w martwym punkcie. Śledztwo jest prowadzone w sposób rzetelny, staranny i bez zbędnej zwłoki - zapewniał ostatnio prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Dodał, że można mówić o nieprawidłowościach przy wyprowadzeniu pieniędzy z PZU, ale za wcześnie, by mówić, czy doszło do przestępstwa.

Jacek Kurski powiedział, że działał w interesie publicznym. Podzieliłem się wiedzą, którą miałem od prominentnych i wiarygodnych ludzi związanych z PZU - podkreślił. Uważa też, że "w sensie procesowego stanowiska" nie ma za co przepraszać PO i Donalda Tuska.

Kurski podkreślił też, że nie symulował choroby. Do 4 września przebywam na zwolnieniu, po tym jak dwa tygodnie przerwy wakacyjnej przeleżałem w szpitalu - zaznaczył. Jak wyjaśnił, było to związane z chorobą tętnic kręgowych i bólami głowy. Interpretację sędzi w sprawie jego nieobecności na procesie poseł PiS uważa za zbyt jednostronne.

Czuję się na siłach incydentalnie pokazywać się publicznie, natomiast nie czuję się wciąż na siłach uczestniczyć w wielogodzinym procesie, 400 km od domu, wymagającym pełnej koncentracji i pełni władz umysłowych - powiedział Kurski.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)