Proces o zabójstwo nastoletnich sióstr
Przed wrocławskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces o zabójstwo dwóch sióstr: 17-letniej Natalii i 13-letniej Moniki Ś. Dziewczyny zostały zamordowane ze szczególnym okrucieństwem przez - jak wynika z aktu oskarżenia - narkomanów, których znała starsza z sióstr.
06.06.2005 | aktual.: 06.06.2005 15:49
Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 9 osób, ale tylko troje z nich: Sebastian G., Grzegorz A. i Monika S. są oskarżeni o zabójstwo. Dwie osoby: Rafał K. i Karolina L. są oskarżeni, ale poszlakowo, o udzielenie pomocy zabójcom; mieli być na miejscu zbrodni i nie tylko, że mieli nie przeszkodzić oprawcom, ale "solidaryzowali się z nimi". Pozostali oskarżeni: Damian D., Andrzej M., Krzysztof S. i Dariusz L. są oskarżeni o utrudnianie śledztwa poprzez ukrywanie przedmiotów zabranych z domu sióstr lub kupienie przedmiotów pochodzących z miejsca zbrodni.
Do zabójstwa doszło 23 kwietnia 2004 r. w mieszkaniu sióstr. Zdaniem prokuratury, głównym prowodyrem był Sebastian G. Zwłoki córek znalazła nad ranem matka, gdy wróciła z pracy.
Jak wynika z aktu oskarżenia odczytanego przez prokuratora Jacka Łęckiego, oskarżeni działając wspólnie chcieli pozbawić życia Natalię Ś. Zadali jej liczne ciosy nożami, "powodując obrażenia m.in. w postaci dwudziestu ran ciętych i tłuczonych głowy i twarzy" oraz szeregu innych obrażeń, m.in. "osiemnastu ran kłutych szyi w tym rany przecinającej żyłę szyjną, która skutkowała zgonemö. Po zabiciu starszej z sióstr, zabójcy weszli do pokoju, gdzie spała 13-letnia Monika i w równie brutalny sposób zabili także ją. Później przeszukali mieszkanie i ukradli kilka wartościowych przedmiotów, m.in.: odtwarzacz CD, aparat fotograficzny, dwa telefony komórkowe warte ponad 3 tys. zł.
Później Sebastian G. - jak przyznał w sądzie - przedmioty te sprzedał za ok. 400 zł. G. od początku składał dość spójne wyjaśnienia i przyznawał się do winy. Tłumaczył zarówno na policji, jak i w prokuraturze, że początkowo miał plan, aby odwiedzić siostry w nocy pod nieobecność matki, która pracowała w nocy, i zorganizować tam imprezę. "Wiedziałem, że młodsza będzie już spała. Natalię zaś miałem wyprowadzić z mieszkania, a Grzesiek w tym czasie miał je okraść" - wynikało z odczytanych wyjaśnień Sebastiana G., który znał starsza siostrę; od pół roku - razem brali narkotyki. Ostatecznie stało się inaczej. "Nie wiem, dlaczego nie skorzystałem z łagodniejszego planu" - mówił już przed sądem G., który nadal przyznaje się do winy, ale twierdzi, że zabójstwa dokonał sam.
Jednak w mieszkaniu - jak wynika z aktu oskarżenia - były dowody wskazujące, że G. nie był sam. Zabójcy pozostawili wiele śladów: odciski palców na czterech nożach, narzędziach zbrodni, krwawe ślady stóp, odcisk ust na kubku oraz krew G. na palcu starszej siostry.
W trakcie procesu G. był dość poirytowany pytaniami sędziów, domagał się, aby jego wyjaśnieniom przysłuchiwali się biegli psychiatrzy. Lidia Hojeńska, przewodnicząca składu sędziowskiego odmówiła, bowiem oskarżeni byli przebadani przez lekarzy, którzy nie stwierdzili u nich nawet chwilowej niepoczytalności.
Podczas odczytywania aktu oskarżenia, zwłaszcza części opisującej przebieg zabójstwa, duże problemy z zapanowaniem nad emocjami miała obabcia zabitych nastolatek. Ostatecznie opuściła salę rozpraw. Podobne trudności miała matka zamordowanych. Kobieta, która występuje jako oskarżyciel posiłkowy, rozpłakała się, gdy prokurator opowiadał jak 13-letnia Monika wołała: "mamo ratuj", gdy zabójcy zadawali jej rany. Zabójstwo sióstr bardzo zbulwersowało wrocławską opinie publiczną, nie tylko ze względu na okrucieństwo, z jakim dokonano zabójstwa, ale i "znieczulicę" jaką wykazali się sąsiedzi dziewczyn, którzy słyszeli krzyki, wołanie o pomoc, głuche uderzenia, ale nie zareagowali, nie wezwali policji. Prokuratura nie postawiła jednak żadnemu z sąsiadów zarzutu nieudzielenia pomocy. Prokurator musiałby im udowodnić, że mieli wiarygodną wiedzę, iż w mieszkaniu jest popełniane zabójstwo i nie zawiadomili policji - wyjaśnił rzecznik prasowy wrocławskiej prokuratury Leszek Karpina.