Proces lekarzy oskarżonych o nieumyślną śmierć noworodka
Przed wrocławskim sądem rozpoczął się proces dwóch lekarzy oskarżonych o narażenie pacjentki na utratę życia i nieumyślne spowodowanie śmierci jej dziecka. Oskarżonym grozi do 5 lat więzienia; nie przyznają się do winny.
Sąd odrzucił wnioski obrony o wyznaczenie posiedzenia, na którym miałby zostać rozpatrzony wniosek o umorzenie postępowania. Odrzucił również wniosek obrony o powołane kolejnych biegłych w tej sprawie.
Do wydarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło w sierpniu 2007 r. Pacjentka, której ciążę w prywatnym gabinecie prowadził lekarz Andrzej K., z jego skierowania została przyjęta do wrocławskiej kliniki, w której K. pracował. Kobieta trafiła do szpitala 9 sierpnia.
Zdaniem śledczych K., wbrew wskazaniom, nie podjął decyzji o niezwłocznym wykonaniu cięcia cesarskiego, wyznaczając jego termin za kilka dni. 12 i 13 sierpnia pacjentka zaczęła uskarżać się na bóle. Według prokuratury Andrzej K. mimo zgłaszanych dolegliwości nie podjął decyzji o rozwiązaniu ciąży cięciem cesarskim i nie zlecił dostatecznego nadzoru, w tym przeprowadzenia ciągłych badań kardiotokograficznych oraz badania ultrasonograficznego.
13 sierpnia po południu bóle pacjentki nasiliły się. Wówczas lekarzem dyżurnym był Marek M. - drugi z oskarżonych. Jak wynika z aktu oskarżenia, pomimo objawów zgłaszanych przez pacjentkę, M. nie przeprowadził "ciągłego nadzoru i rejestracji podstawowych parametrów życiowych matki i płodu (...) ani też nie zapewnił pełnej gotowości operacyjnej z zabezpieczeniem krwi do przetoczenia".
W konsekwencji stan pacjentki znacznie się pogorszył. Marek M. skonsultował się telefonicznie z Andrzejem K., informując go o konieczności przeprowadzenia cięcia cesarskiego. K. przyjechał do szpitala i ostatecznie wykonano cesarskie cięcie. Noworodek był reanimowany przez kilka godzin, zmarł w trzeciej dobie po porodzie.
Zespół biegłych powołany w tej sprawie stwierdził, że nadzór okołoporodowy był niedostateczny, a Andrzej K. powinien podjąć decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia już w godzinach porannych 13 sierpnia. Biegli wskazali też, iż czas od momentu podjęcia decyzji przez Marka M. o wykonaniu cesarskiego cięcia do jego wykonania był znacznie opóźniony, bowiem przekraczał 30 minut.
K. nie przyznał się do winny, a opinię biegłych uważa za niekompetentną i nierzetelną. Twierdził również, że sytuacja związana ze stanem pacjentki po południu 13 sierpnia była nagła i nieprzewidywalna i wymagała natychmiastowej interwencji obecnego zespołu dyżurnego, on zaś nie był wówczas na dyżurze.
M. również nie przyznał się do winy. W śledztwie podkreślił, że istotne pogorszenie stanu zdrowia pacjentki nastąpiło o godz. 17.43, a operacja odbyła się zaledwie 17 minut później. Zaprzeczył też, by nadzór okołoporodowy nad pacjentką podczas jego dyżuru był nieprawidłowy.