Proces Kaczyńskiego za pomówienie Kaczmarka wraca do sądu
Jeszcze nie wiadomo, kiedy stołeczny sąd wyznaczy termin rozpoczęcia procesu karnego, który Jarosławowi Kaczyńskiemu wytoczył b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek za pomówienie go przez prezesa PiS określeniem "agent śpioch".
04.05.2011 | aktual.: 04.05.2011 13:20
29 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy ze stycznia br. o umorzeniu sprawy. Maciej Gieros z zespołu prasowego SO powiedział, że gdy akta wrócą z SO do SR, zostanie wyznaczony termin rozpoczęcia procesu.
Umarzając proces wobec braku znamion czynu zabronionego, SR wskazał, że nie można określić, co to jest "układ" i czy określenie to niesie pejoratywne skojarzenia. Z kolei określenie "agent śpioch", zdaniem sądu, było pochodną określenia "układ". Adwokat Kaczmarka odwołał się do SO.
SO uznał - jak podała "Gazeta Wyborcza" - że "układ" to nie tylko slogan polityczny o niesprecyzowanej definicji. Dodano, że Kaczyński precyzował go jako układ nieformalnych powiązań sięgających genezą schyłku PRL, paraliżujący rozwój Polski. Według sądu zaliczenie Kaczmarka do układu może zatem poniżać go i narażać na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu prawnika i innej działalności publicznej. Podobnie sąd ocenił również "prowadzenie agenturalnej działalności wspierającej nieformalną grupę interesów".
SO podkreślił też, że "debata publiczna nie uprawnia do dyskredytowania przeciwników politycznych przy użyciu pomówień", a od "osób ubiegających się o władzę i najwyższe funkcje wymagać należy godnego zachowania".
Kaczmarek powiedział, że jest usatysfakcjonowany decyzją SO i liczy na "sprawiedliwy wyrok". Dodał, że będzie oczekiwał, że w toku procesu Kaczyński wyrazi ubolewanie za swe słowa.
W 2008 r. prezes PiS powiedział, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki 'śpioch'". - To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - dodał. - Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe - mówił były premier.
W prywatnym akcie oskarżenia Kaczmarek zarzucił Kaczyńskiemu, że pomówił go w mediach o właściwości, które "mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu".
"Wszystko podtrzymuję" - mówił Kaczyński, gdy w 2009 r. zrzekł się immunitetu poselskiego do tej sprawy. Zapowiedział wtedy, że jako oskarżony zamierza skorzystać z prawa przedstawienia sądowi "informacji, które mają charakter ściśle tajny". Sam proces będzie zapewne niejawny.
Trwa już cywilny proces wytoczony przez Kaczmarka za te same słowa prezesowi PiS (na wniosek pozwanego jest on niejawny). Kaczmarek żąda od pozwanego oświadczenia, w którym Kaczyński wyrazi "szczery żal" i przeprosi Kaczmarka "za postawienie nieprawdziwych zarzutów, że tkwi w układzie, utrudnia śledztwa prowadzone przez organy ścigania" oraz za "znieważające nazwanie go agentem śpiochem". Miałby też wpłacić 10 tys. zł na Caritas. Pozwany wnosi o oddalenie pozwu. Ciąg dalszy tego procesu - w czerwcu.
Kaczmarka odwołano na wniosek premiera Kaczyńskiego z funkcji szefa MSWiA w sierpniu 2007 r., bo "znalazł się w kręgu podejrzenia" w sprawie domniemanego przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. ABW zatrzymała go w 2007 r., razem z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i szefem PZU Jaromirem Netzlem. Miał zarzut zatajenia spotkania z Ryszardem Krauzem w hotelu Marriott w lipcu 2007 r. i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA. Śledztwa te umorzono w 2009 r. Jeszcze w 2007 r. sąd uznał za bezpodstawne zatrzymanie Kaczmarka, który żąda za to od państwa wielomilionowego odszkodowania.