Proces Dutroux: sędzia śledczy nie może powstrzymać łez
Sędzia śledczy Jean-Marc Connerotte, zeznający na procesie pedofila-mordercy Marca Dutroux, nie mógł powstrzymać łez, mówiąc o "manipulacjach" belgijskiej żandarmerii.
04.03.2004 | aktual.: 04.03.2004 19:14
Sędzia odsunięty od śledztwa w dwa miesiące po odkryciu zbrodni Dutroux za zbyt bliskie kontakty z rodzinami ofiar, znów wykazał się emocjonalnym podejściem do sprawy (prawo wyznacza sędziemu śledczemu rolę bezstronnego arbitra w śledztwie).
Zeznając przed sądem przysięgłych w południowobelgijskim miasteczku Arlon, Connerotte piętnował przede wszystkim "przerażający profesjonalizm" głównego oskarżonego i "podwójną grę" zasiadającego też na ławie oskarżonych wspólnika Dutroux, Michela Nihoula.
Ale ogromne zainteresowanie wzbudziła zwłaszcza krytyka żandarmerii, która od czasu niechlubnej roli odegranej w sprawie Dutroux została zlikwidowana, a właściwie połączona z innymi służbami policyjnymi w jedną policję federalną.
Connerotte przypomniał, że w sierpniu 1995 roku, kiedy żyły jeszcze porwane przez Dutroux dziewczynki Julie i Melissa, żandarmeria zataiła przed kierującą poszukiwaniami sędzią śledczą Martine Doutrewe raport rzucający podejrzenie na Dutroux.
Według zeznającego, żandarmeria chciała zachować pełną kontrolę nad śledztwem również po aresztowaniu Dutroux w sierpniu 1996 roku, kiedy prowadził je Connerotte.
Zasugerował on w czwartek, że żandarmeria poinformowała go o wyroku śmierci wydanym rzekomo przez świat przestępczy na niego i na prokuratora Michela Bourlet i przydzieliła im ochronę zapewne tylko po to, żeby kontrolować każdy ich ruch.
"Dla dobra prawdy muszę powiedzieć, że na początku października 1996 przyjąłem w swoim gabinecie dwie osoby, które powiedziały mi, że chodzi o manipulację żandarmerii mającą na celu kontrolowanie mnie, umieszczenie mnie pod kloszem. Była nawet mowa o podsłuchu" - zeznał Connerotte.
Tymczasem rośnie napięcie między prasą a sądem, który w czwartek pozbawił akredytacji kolejnych fotoreporterów za to, że ich gazety zamieściły zdjęcia Marca Dutroux i to nawet bez czarnej przepaski na oczach. Mimo że jego twarz jest doskonale znana wszystkim Belgom, na prośbę Dutroux sąd zakazał bowiem fotografowania go.
We wtorek cała prasa uszanowała tę decyzje, ale już w środę zdjęcie Dutroux znów zamieścił flamandzki dziennik "Het Laatste Nieuws", a w czwartek w jego ślady poszło kilka innych gazet. Powołują się one na wyjątek od prawa do prywatności, z którego skorzystał Dutroux, wyjątek odnoszący się do "osób publicznych".