Problemy z alarmowym numerem 112

Tak jest we Wrocławiu. Na Dolnym Śląsku sytuacja wygląda o wiele gorzej. Dlatego przedstawiciele służb ratunkowych apelują, by nie zapominać dotychczasowych numerów, m.in. 997, 998 i 999.

Nowy numer alarmowy to konsekwencja przystąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej. Jej mieszkańcy, inaczej niż do tej pory Polacy, w razie niebezpieczeństwa dzwonią pod jeden numer - 112. Łączą się z centrum, w którym siedzą dyspozytorzy wszystkich służb ratowniczych. Dzięki temu nie zdarzają się sytuacje, w których szukający pomocy słyszy, że pomylił numer i musi zadzwonić gdzie indziej.

W Polsce do tej pory obowiązywało kilka numerów alarmowych (m.in. 986, 997, 998, 999) i nierzadko zdarzały się ich pomyłki. W jeszcze gorszej sytuacji byli cudzoziemcy. Chcąc wezwać pomoc automatycznie wykręcali numer 112 i słyszeli, że nie ma takiego numeru. Działał bowiem jedynie wtedy, gdy dzwoniło się na niego z telefonu komórkowego.

Od wczoraj bez względu na to, czy wybieramy numer 112 z telefonu stacjonarnego, czy komórkowego, wrocławianie otrzymają pomoc. Do sieci Dialog, która taką możliwość uruchomiła już w ostatni wtorek, dołączy też Telekomunikacja Polska.

Okazuje się jednak, że wybierając z komórki numer 112 dodzwonimy się gdzie indziej niż wtedy, gdy zadzwonimy na ten numer z telefonu stacjonarnego. Użytkownicy komórek są łączeni są z policją. Telefonów stacjonarnych - z działającym we Wrocławiu od trzech lat centrum zarządzania kryzysowego.

Zamieszanie wynika z tego, że w centrum swoich stanowisk nie mają policjanci. Okazuje się, że nie chcieli się przenieść do budynku przy ulicy Zapolskiej, a nie można ich było do tego zmusić. - Przenosiny niczego by nie zmieniły. A może nawet wydłużyły czas reakcji na zawiadomienie - tłumaczy Artur Falkiewicz z wrocławskiej policji.