Problemy wrocławskiej pętli tramwajowej
Najpóźniej do czwartku okaże się, kto odpowiada za błędy popełnione podczas remontowania pętli tramwajowej przy cmentarzu Grabiszyńskim.
Wtedy Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta jednoznacznie ustali, kto dopuścił się zaniedbań i odpowiada za fuszerkę.
- Czekamy na jeden brakujący dokument. Pozostałe projekty i analizy dogłębnie przestudiowaliśmy, ale z orzekaniem o winie musimy poczekać maksymalnie dwa dni - powiedziała Ewa Mazur, rzeczniczka ZDiUM.
W poniedziałek miało się rozpocząć przestawianie słupów trakcji, które są ustawione zbyt blisko torowiska. Przez to, mimo zakończenia głównych robót, tramwaje nie mogły wrócić na tory. Motorniczowie nie mogli bezpiecznie przejechać przez pętlę przy nekropolii, bo wozy zahaczały lusterkami o słupy.
Projekt już zmieniono. ZDiUM twierdzi, że operacja przenoszenia słupów o 15 centymetrów dalej od szyn już się rozpoczęła. Ale najpierw trzeba przepiąć sieć trakcyjną, uporządkować i przygotować pętlę, by mógł na nią wjechać specjalistyczny dźwig. Ten po kolei będzie przenosił cztery wadliwie ustawione słupy. Operacją zajmie się wykonawca remontu, firma Tor-Krak.
Jednocześnie urzędnicy będą negocjować cenę przeniesienia słupów. Ze wstępnych szacunków wynika, ze będzie to minimum 20 tys. zł. Później tą sumą obarczą winnego błędów - projektanta, wykonawcę lub obie strony, jeśli okaże się, że wina leży po środku.
Wczoraj przez cały dzień przedstawiciele wykonawcy, czyli Tor-Kraku, odpowiadający za nadzór nad inwestycją, byli dla nas nieuchwytni. Ale wcześniej jednoznacznie wypowiadali się, że nie poczuwają się do winy.