Problemy krakowskiego pogotowia
Blisko 2,5 mln zł brakuje w tym roku
krakowskiemu Pogotowiu Ratunkowemu do normalnego funkcjonowania.
Związkowcy z pogotowia zapowiedzieli, że zaostrzą trwający od
początku maja protest i 3 czerwca na ulice wyjadą karetkami.
"Brakuje nam około 2,5 mln zł czyli 180-200 tys. zł miesięcznie. Nasze zadłużenie pogłębia się. Jeśli nic się nie zmieni, staniemy przed wyborem między lekarstwami i paliwem do karetek a płaceniem skarbowi państwa należnych mu podatków" - powiedział we wtorek dziennikarzom wicedyrektor ds. ekonomicznych Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego Kazimierz Wapiennik.
Zdaniem dyrekcji pogotowia, związkowców i zarządu województwa małopolskiego obecna stawka oferowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia - 2050 zł na dobę za funkcjonowanie jednej karetki to stanowczo za mało. Stawka ta powinna być porównywalna z innymi miastami i wynosić co najmniej 2400-2500 zł, jak to jest np. w Warszawie, Radomiu czy Płocku.
Przedstawiciele Narodowego Funduszy Zdrowia w Krakowie twierdzą, że nie ma możliwości podniesienia kwoty oferowanej za pomoc doraźną krakowskiemu pogotowiu, bowiem kontrakty ze wszystkim placówkami zostały już zawarte i trzeba byłoby komuś odebrać pieniądze.