PolskaZabójczy połów bursztynów. "Morze to żywioł, zabiera do siebie"

Zabójczy połów bursztynów. "Morze to żywioł, zabiera do siebie"

W ciągu ostatniego miesiąca na Wybrzeżu doszło do dwóch zdarzeń, które naraziły na śmiertelne niebezpieczeństwo bursztyniarzy. I choć na razie nie ma stuprocentowej pewności co do przebiegu tych incydentów, to polscy miłośnicy jantaru nie mają wątpliwości, że w erze rosnącej mody, czas poważnie mówić o bezpieczeństwie.

Bursztyniarze w Bałtyku
Bursztyniarze w Bałtyku
Źródło zdjęć: © Bursztyniarze Wybrzeża | Bursztyniarze Wybrzeża

Do pierwszego dramatu doszło 25 grudnia w Jantarze, 20 km na wschód od Gdańska. Tam z wody wyłowiono ciało 64-latka. Z dziennikarskich ustaleń WP oraz portalu PortEL wynika, że mężczyzna poławiał bursztyn w okolicy brzegu (choć wśród miejscowych krążą informację, że łowił ryby lub sam mógł targnąć się na swoje życie - śledczy ustalają jeszcze prawdziwą wersję).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Istnieje podejrzenie". Powołają specjalny zespół śledczych ds. Ziobry

Natomiast kilka dni temu służby dostały zgłoszenie, że poszukiwacz bursztynu został wciągnięty przez morze w Jarosławcu w Zachodniopomorskiem. Na miejsce ściągnięto m.in. dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej, kilka z OSP i dodatkowo Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa. Ponieważ ostatecznie nie odnaleziono ani ciała ani sprzętu poławiacza, za najbardziej prawdopodobną wersję uznano, że ratowników w błąd wprowadził zgłaszający bo nie zauważył, że bursztyniarz sam się oddalił. Stuprocentowej pewności co do tego jednak nie ma.

Te dwa zdarzenia – niezależnie od tego, jakie będą końcowe ustalenia – uświadomiły niektórym poławiaczom bursztynu, że ich zajęcie może być śmiertelnie niebezpieczne i że trzeba głośniej o tym mówić.

Jantar. Z morza wycięte zostały zwłoki 64-latka
Jantar. Z morza wycięte zostały zwłoki 64-latka© Komenda Powiatowa Policji w Nowym Dworze Gdańskim

Sytuacje, których trzeba unikać

- Dobrze, że państwo o tym napiszą, bo my też na naszej grupie doszliśmy niedawno do wniosku, że trzeba więcej mówić o bezpieczeństwie. Jeszcze kilka lat temu, zanim zaczął wychodzić serial "Złoto Bałtyku", zbieranie bursztynu było tematem tabu. Teraz moda na to rośnie z roku na rok, a potrzebny sprzęt można dostać za śmieszne pieniądze, z Chin. Ale to nie jest tak, że się założy na nogi wodery i będzie od razu super zabawa – mówi Wirtualnej Polsce Adrian Kołomański z Gdańska, założyciel facebookowej grupy Bursztyniarze Wybrzeża.

I dodaje: - Sam nieraz czułem, jak morze próbuje mnie zabrać do siebie. Np. jeżeli jest cofka, to napływ patyków jest tak ogromny, że można stracić równowagę. To jest ogromna siła. Morze to żywioł.

Gdańszczanin zauważa, że na bezpieczeństwo składa się cały szereg czynności, m.in. sprawdzenie szczelności woderów (wodoszczelnych spodniobutów), zaopatrzenie się w elementy (lub ubrania) odblaskowe, założenie ciepłej odzieży pod wodery (może być termoizolacyjna) i zabranie naładowanej komórki. Nie zaszkodzi też posiadanie przy sobie prowiantu oraz gorącej herbaty, bo kilkugodzinne poławianie bursztynu może wyczerpać. Lepiej mieć przy sobie nóż, by w razie konieczności rozciąć szelki lub wodery. Niektórzy zakładają też kamizelkę, która nie pozwoli utonąć.

Obowiązkowo przed wyjazdem należy też sprawdzić prognozy pogody, w tym siłę wiatrów oraz fal.

- Nie polecałbym też na początek wchodzić za głęboko. Myślę, że odpowiednia głębokość to do kolan – radzi Adrian Kołomański. - Oczywiście trzeba unikać miejsc w ujściach rzek i przy falochronach, ponieważ tam są prądy i bywa głęboko. Nie należy też wchodzić do wody podczas prądów wstecznych i sztormów. Ważne jest też takie poruszanie się, by nie stawiać w wodzie za dużych kroków, iść powoli i uważać na śliskie patyki na dnie. Poza tym dno się zmienia, szczególnie po sztormach. Tam, gdzie wczoraj było płytko, jutro może być głęboko.

Dla bursztyniarza najgroźniejsze jest zawsze dostanie się wody do woderów. Jeśli będzie jej dużo, to może się on już nie wydostać z morza i utonąć. Szczególnie kiedy łowi nocą i nikt go nie widzi. Dlatego ważne jest, by w pobliżu przebywał ktoś inny, kto pomógłby mu się podnieść lub wyjść na brzeg. A jeśli poławiacz się uprze i udaje się w Bałtyk w pojedynkę, to powinien przynajmniej pozostawić bliskim informację o tym, gdzie dokładnie będzie.

- A najważniejszą zasadą oczywiście jest ta, by wchodzić do wody trzeźwym – podkreśla założyciel Bursztyniarzy Wybrzeża.

Wprowadźmy na to licencje

Na konieczność zabierania ze sobą noża zwraca uwagę również Piotr Sobaczyński, pasjonat i rzeczoznawca bursztynu. W Stegnie prowadzi swoją galerię i pracownię, bursztyn wyławia z Bałtyku od dziesięcioleci. Jego zdaniem brak noża podczas połowu ociera się wręcz o samobójstwo.

- Po tych ostatnich zdarzeniach w Jantarze i Jarosławcu starałem się przypomnieć sobie, ile było zgonów spowodowanych poławianiem bursztynu w ciągu ostatnich 50 lat na Mierzei Wiślanej i Wyspie Sobieszewskiej - przyznaje. - Wyszło mi, że życie tylko tam życie straciły 24 osoby. Nie chodzi tylko o utopienie się, bo zdarzało się, że niektórzy wychłodzili się w morzu. Np. kilkanaście lat temu w Krynicy Morskiej rybacy bez zgody szypra wyszli w zburzone morze, chcąc łowić bursztyn, a ich łódź się wywróciła. Dwóch z nich utonęło, a jeden zmarł w drodze do szpitala z wychłodzenia. Pamiętam też ojca i córkę, którzy się utopili.

Piotr Sobaczyński również dostrzega, że moda na bursztyny drastycznie wzrosła i on też nie ma wątpliwości, że stało się to za sprawą serialu dokumentalnego "Złoto Bałtyku". On jednak nie chce używać słowa "moda", bo jego zdaniem można już mówić o "amoku".

- Kiedy 27 lat temu przeprowadziłem się na Mierzeję, poławianiem bursztynu w morzu zajmowali się praktycznie sami zawodowcy lub miejscowi. A w ostatnich latach za sprawą tego serialu nad Bałtyk zaczęły przyjeżdżać tysiące ludzi, którzy są przekonani, że mogą uprawiać sport, który tak naprawdę jest sportem ekstremalnym - zauważa mieszkaniec Stegny. - Często przyjeżdżają kompletnie nieprzygotowani, ignorują wszelkie zasady, zabierają ze sobą dzieci. Nieraz dochodzi do sytuacji na granicy tragedii. Są setki wypadków, w których nikt nie ginie, ale niewiele do tego brakuje. Niestety ludzie kompletnie nie rozumieją fizyki morza.

- Moim zdaniem powinniśmy zakazać połowu bursztynu i wprowadzić licencje, do której zdobycia trzeba będzie zdać egzamin, jak w Niemczech - proponuje Piotr Sobaczyński na koniec naszej rozmowy.

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (57)