Prezydent Włoch apeluje o uwolnienie wolontariuszek
Prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciampi
zaapelował o uwolnienie dwóch włoskich wolontariuszek,
porwanych w Iraku.
10.09.2004 | aktual.: 24.09.2004 09:02
W odpowiedzi na żądania terrorystów, domagających się wypuszczenia z irackich więzień wszystkich muzułmanek, włoski rząd przypomniał, że od dawna zabiega o zwolnienie osób niesłusznie przetrzymywanych. Wolności dla dwóch zakładniczek domagali się uczestnicy wielkiej demonstracji w Rzymie.
Prezydent Carlo Azeglio Ciampi, który spotkał się z przedstawicielami umiarkowanych stowarzyszeń muzułmanów, sygnatariuszami niedawnego manifestu przeciwko terroryzmowi, zaapelował razem z nimi o uwolnienie Simony Pari i Simony Torretty.
O wolność dla nich prosi i na nią czeka włoski naród, ponad podziałami politycznymi i socjalnymi, z całą siłą swojej tradycji cywilizacji oraz szacunku dla życia ludzkiego - powiedział szef państwa w przemówieniu, nadanym przez włoską telewizję. Przypomniał, że wolontariuszki pojechały do Iraku powodowane ludzką solidarnością.
Rząd Silvio Berlusconiego w specjalnym oświadczeniu odpowiedział na postawione przez terrorystów 24-godzinne ultimatum, w ciągu którego - w zamian za wiadomości o losie zakładniczek - miałby doprowadzić do zwolnienia z irackich więzień wszystkich muzułmanek.
Rada ministrów podkreśliła, że tego typu żądanie nie uwzględnia suwerenności irackiego wymiaru sprawiedliwości. Rząd Włoch przypomniał, że od dawna jest zaangażowany w działania, które służą poszanowaniu godności ludzkiej oraz - co jest wyraźną odpowiedzią pod adresem terrorystów - opowiada się za zwolnieniem z irackich więzień osób niesłusznie przetrzymywanych.
Komunikat rządu został opublikowany w chwili, gdy przez centrum Rzymu przeszło w marszu milczenia 80 tysięcy osób, domagających się uwolnienia ochotniczek organizacji "Most dla Bagdadu". Uczestnicy wiecu, wśród nich biskup kościoła chaldejskiego z Bagdadu, reprezentanci społeczności muzułmańskiej, pacyfiści, przedstawiciele organizacji pozarządowych i partii lewicowych trzymali w rękach pochodnie i świece.