PolskaPrezydent sparaliżowany - sto dni Lecha Kaczyńskiego

Prezydent sparaliżowany - sto dni Lecha Kaczyńskiego

Mała aktywność, zły wizerunek, zarzuty o udział w prowadzonych przez brata Jarosława niejasnych rozgrywkach politycznych Prawa i Sprawiedliwości. Podsumowanie krajowej działalności prezydenta w ciągu pierwszych stu dni nie wypada dla niego korzystnie - przedstawia "Rzeczpospolita".

30.03.2006 | aktual.: 30.03.2006 11:12

A miało być tak pięknie...

W przeciwieństwie do Aleksandra Kwaśniewskiego będę korzystał z wszystkich uprawnień prezydenta. Na pewno będę aktywniej udzielał się w polityce krajowej. Będę częściej korzystał z instrumentów takich jak orędzie, częściej będę bezpośrednio zwracał się do społeczeństwa. Będzie więcej inicjatyw ustawodawczych. Nietrudno zgadnąć, kto to mówił i kiedy. Lech Kaczyński, 6 października 2005 roku, trzy dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich.

"Silny prezydent, uczciwa Polska" - to deklaracja wyborcza, która w formie broszury była kolportowana podczas kampanii. Jest tam mowa o pięciu projektach ustaw, które prezydent złoży "już na początku kadencji": ustawy o bezpieczeństwie państwa, ustawa o umocnieniu nadzoru nad przestrzeganiem praw pracowniczych, ustawa o powołaniu Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, zmiana kodeksu karnego wreszcie ustawa o dożywianiu dzieci. Dziś o tych projektach jest cicho, choć dwie ostatnie sprawy próbuje rozwiązywać rząd - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Wizerunek pod pręgierzem

O negatywnej ocenie pierwszych stu dni prezydenta przesądza nie tylko to, co prezydent mówi, ale także to, jak sobie radzi z własnym wizerunkiem. Najpierw jest niefortunny wylot Kaczyńskiego-elekta prezydenckim samolotem na urlop. Wreszcie słynna już plastikowa torebka Galerii Centrum, z którą Maria Kaczyńska odprowadza wylatującego do USA męża do samolotu. Braki w prezydenckim wizerunku obnaża też sama wizyta. Specjaliści od wizerunku polityków ocenili, że podczas najważniejszego spotkania z George'em Bushem prezydent Kaczyński był jakby sparaliżowany - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)