ŚwiatPrezydent Rumunii nazwał dziennikarkę "śmierdzącą Cyganką"

Prezydent Rumunii nazwał dziennikarkę "śmierdzącą Cyganką"

Na głowę prezydenta Rumunii Traiana
Basescu posypały się gromy za rasizm, nazwał bowiem
dziennikarkę "śmierdzącą Cyganką".

21.05.2007 | aktual.: 21.05.2007 18:08

O wydarzeniu, do którego doszło w ostatnią sobotę - gdy odbywało się referendum mające przesądzić o przyszłości Basescu jako szefa państwa - prasa rumuńska poinformowała w poniedziałek.

Basescu przebywał w sobotę wraz z żoną w centrum handlowym, gdy pewna dziennikarka współpracująca z prywatnym kanałem telewizji zbliżyła się do niego, rejestrując obraz swoim telefonem komórkowym, i zapytała, jakiego wyniku referendum się spodziewa.

Prezydent odparł: nie masz nic lepszego do roboty, mała?, wyrwał jej telefon i odszedł. Nie zdając sobie sprawy, że aparat nadal działa, rzucił do żony: jaka ta śmierdząca Cyganka zrobiła się agresywna.

Dziennikarce zwrócono w niedzielę telefon, na którym zachowała się rozmowa prezydenta z żoną. Nagranie wideo wykasowano.

Basescu złożył w poniedziałek dziennikarce "szczere przeprosiny" za "niewłaściwe sformułowanie" użyte w rozmowie prywatnej. Swoje zachowanie tłumaczył "stanem najwyższego napięcia publicznego i medialnego".

Zapewnił, że jego słowa "w żadnym wypadku nie świadczą o jego nastawieniu do społeczności cygańskiej Rumunii, dla której żywi szacunek za pielęgnowanie swojej tożsamości i wkład w życie demokratyczne społeczeństwa rumuńskiego".

Rumuni odrzucili w sobotnim referendum podjętą przez parlament próbę odsunięcia Basescu od władzy. W referendum odpowiadali na pytanie, czy prezydent, zawieszony w obowiązkach przez parlament pod zarzutem "naruszenia konstytucji", musi odejść z urzędu.

W kwietniu Basescu został zawieszony w funkcjach szefa państwa w związku z zarzutami o nadużycie władzy. Jego obowiązki tymczasowo przejął przewodniczący Senatu Nicolae Vacaroiu.

Przyczyną kryzysu politycznego w Rumunii był m.in. spór między prezydentem a premierem Calinem Popescu Tariceanu, jego dawnym sojusznikiem. Tariceanu odrzucił m.in. propozycję rozpisania przedterminowych wyborów, złożoną przez prezydenta, a także dokonał zmian w gabinecie, usuwając z niego osoby związane z prezydentem.

Tariceanu reprezentował też pogląd, że Rumunia powinna wycofać swój kontyngent z Iraku, na co nie zgodził się Basescu, zdecydowanie popierający USA.

Prezydent naraził się też wielu politykom, nakazując otwarcie archiwów byłej komunistycznej tajnej policji Securitate i przeniesienie ich do instytutu CNAS, odpowiednika polskiego IPN.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)