Prezydent pyta: za co jesteśmy karani?!
Kreml wytknął ukraińskiemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi, że uważa Polskę za strategicznego sojusznika Ukrainy, a Unię Europejską - za podstawowego nosiciela wartości. Janukowycz zauważył, że jego kraj płaci Rosji za 1000 metrów sześciennych gazu o około 200 dolarów więcej niż Niemcy. - Chcemy wiedzieć, za co jesteśmy karani! - pytał ukraiński prezydent.
06.09.2011 | aktual.: 06.09.2011 11:06
- Wiktor Janukowycz zadziwia swoimi priorytetami. Polskę nazywa strategicznym sojusznikiem Ukrainy, a UE - podstawowym nosicielem wartości. Oznacza to, że przekreśla on możliwość integracji z Federacją Rosyjską, Białorusią i Kazachstanem - oświadczyło "wysoko postawione źródło na Kremlu", które cytuje dziennik "Kommiersant".
- To źle, ponieważ chcą od nas ulg (na gaz). A my im normalnie wyjaśniliśmy: chcecie rabatu, to się integrujcie - dodał rozmówca rosyjskiego dziennika.
"Kommiersant" publikuje też wywiad z Janukowyczem, w którym ten zaprzecza, jakoby Ukraina domagała się od Rosji ulgowej ceny na gazowe paliwo. - Chcemy powrotu do cywilizowanego nurtu, do rynkowej, europejskiej ceny - oznajmił ukraiński prezydent.
Janukowycz zauważył, że jego kraj płaci za 1000 metrów sześciennych gazu o około 200 dolarów więcej niż Niemcy. - Chcemy wiedzieć, za co jesteśmy karani! Przecież taryfa tranzytowa w Niemczech jest dwa razy wyższa, niż na Ukrainie. Dla nas jest to nadpłata - powiedział.
Prezydent Ukrainy podał, że nadpłata ta wynosi rocznie 5-6 mld USD. - Za 10 lat kontraktu będzie to 60 mld dolarów. Jeśli patrzeć przez pryzmat rocznego budżetu naszego kraju jest to 20% - wyliczył. Janukowycz oświadczył, że Kijowowi "chodzi wyłącznie o powrót do sprawiedliwej ceny". - Jest to niemiecka cena minus 70 USD kosztów tranzytu od granicy Rosji do Niemiec - wyjaśnił.
Ukraiński prezydent podkreślił, że stanowisko Moskwy jest dla jego kraju nie do przyjęcia. - Jeśli się nie zmieni, to wystąpimy o arbitraż międzynarodowy - ostrzegł.
- Jesteśmy przekonani, że cena (gazu) dla Ukrainy jest niepoprawna. To są warunki niczym dla wroga. Te kontrakty dyskredytują strategiczny poziom naszych wzajemnych relacji" - oznajmił Janukowycz.
"To jest absolutnie niepoprawne"
Janukowycz skrytykował też rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa za sugestię, że Ukraina chce, by Rosja ją utrzymywała. - To jest absolutnie niepoprawne. Nie jesteśmy ubogimi krewnymi. I nie chcemy być. I nigdy nie będziemy. Jesteśmy niepodległym państwem. I w 100% płacimy tę bezgraniczną cenę - powiedział.
Jednocześnie nie wykluczył, że Ukraina może rozważyć przystąpienie do Unii Celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem. - Chcemy zobaczyć, jak Unia Celna będzie funkcjonowała za rok-dwa lata, jak będą się kształtowały stosunki między jej członkami, gdy wejdą oni do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jeśli członkostwo będzie korzystne i jeśli będzie wola polityczna, to damy zgodę - oświadczył.
Prezydent Ukrainy zastrzegł jednak, że będzie to wymagało znowelizowania przez parlament konstytucji kraju, która - jak zaznaczył - zabrania tworzenia organów ponadnarodowych. - Odwołamy się do narodu, jeśli będzie potrzeba przeprowadzenia referendum - dodał.
Zgodnie z dwustronną umową z 19 stycznia 2009 roku cena gazu dla Ukrainy określana jest co kwartał według specjalnej formuły uwzględniającej ceny mazutu i oleju opałowego na rynkach światowych. Jako cenę bazową w porozumieniu tym zapisano 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Jednak Ukrainie przysługuje rabat w wysokości 100 USD za 1000 metrów sześciennych, jeśli cena surowca przekracza 330 dolarów, lub 30 procent, jeżeli jest ona niższa od tej kwoty.
W I kwartale tego roku strona ukraińska płaciła 264 dolary, a w II - 296 dolarów. W III kwartale cena wzrosła do 350 dolarów, a w IV może przekroczyć 400 dolarów.
"Te warunki są niekorzystne"
Kijów uważa warunki kontraktu za niekorzystne i co jakiś czas domaga się od Moskwy ich zmiany. Prezes ukraińskiego Naftohazu Jewhen Bakulin poinformował, że Ukrainę zadowoliłaby cena na poziomie 230 dolarów.
W zeszłym tygodniu premier Ukrainy Mykoła Azarow ostrzegł, że Kijów może zażądać w sądach zmiany obowiązujących kontraktów gazowych z Rosją. Później podał, że jego rząd planuje restrukturyzację Naftohazu, wskutek której spółka przestanie istnieć.
Azarow wyjaśnił, że Naftohaz, który zajmuje się dziś poszukiwaniami, wydobyciem i transportem surowców dla sektora paliwowo-energetycznego, zostanie podzielony na kilka podmiotów gospodarczych. Ukraińskie władze mają nadzieję, że doprowadzi to do zmiany kontraktów gazowych ze stroną rosyjską.
Kreml odpowiedział, że restrukturyzacja Naftohazu nie zwolni strony ukraińskiej z obowiązku dotrzymania kontraktów z Gazpromem i umów międzyrządowych z Rosją. Natomiast prezes Gazpromu Aleksiej Miller oznajmił, że zmiana umów gazowych jest możliwa, ale dopiero po połączeniu Naftohazu z rosyjskim gigantem. To z kolei wykluczył Janukowycz.
Na przełomie 2008 i 2009 roku podobny spór między Rosją a Ukrainą spowodował dwutygodniową przerwę w dostawach paliwa do państw UE. Konflikt został rozwiązany, gdy ówczesna ukraińska premier Julia Tymoszenko ustaliła z premierem Rosji Władimirem Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych.
Tymoszenko, która zgodziła się w 2009 roku na takie warunki, jest obecnie sądzona za przekroczenie pełnomocnictw przy zawieraniu umów gazowych z Rosją i przebywa w areszcie.
- Rosja musi bronić Tymoszenko, ponieważ podpisała ona bardzo korzystny dla Rosji kontrakt - zauważył Janukowycz w wywiadzie dla "Kommiersanta".