Prezydent odznaczył tych, którzy ratowali Żydów
Prezydent Lech Kaczyński odznaczył wysokimi odznaczeniami państwowymi 53 osoby, które w czasie II wojny światowej ratowały w Polsce Żydów. Uroczystość zorganizowano w warszawskim Teatrze Wielkim.
10.10.2007 | aktual.: 10.10.2007 16:31
Prezydent rozpoczął od przypomnienia okoliczności, w których działali dzisiejsi odznaczeni. W tamtych czasach bronić życia Żyda czy osoby pochodzenia żydowskiego, to było ryzykowanie życia nie tylko swojego, ale także całej rodziny, a w niejednym przypadku całej kamienicy, a nawet całej wsi - mówił prezydent Lech Kaczyński.
Chciałem zwrócić na to uwagę tych z państwa, którzy reprezentują przedstawicieli innych krajów na terenie Polski. Bo prawda o naszym kraju, o warunkach okupacji w Polsce nie zawsze jest znana tym, którzy też byli pod okupacją, pod okupacją tego samego niemieckiego państwa. Jednak przebiegała ona nieco inaczej niż w Polsce - podkreślił prezydent.
Dlatego też, ci którzy w Polsce ratowali Żydów wykazali się bohaterstwem szczególnym. Wykazali szczególną determinację w tym, żeby bronić innych przed krzywdą. I stąd ten stopień szacunku, który im się należy, który równy jest szacunkowi wobec najodważniejszych żołnierzy - dodał prezydent.
Najwyższe z przyznawanych odznaczeń - Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski otrzymały cztery osoby. Wśród nich Krzysztof Dunin-Wąsowicz, którego cała rodzina zaangażowana była w ratowanie Żydów, m.in. rodziny Motyków z Drohobycza oraz kilkunastu błąkających się po Żoliborzu uciekinierów z getta. Odznaczony został też literaturoznawca Ryszard Matuszewski, który ukrywał w swoim mieszkaniu kilka osób, m.in. pisarza Jana Kotta.
Podobnie postępował kolejny odznaczony, historyk literatury Julisz Saloni, który wraz z żoną pomógł kilkunastu osobom. Pośmiertnie odznaczono też Sugihara Chinue - japońskiego konsula w Grodnie, który świadomie łamiąc polecenia przełożonych zdołał do września 1940 roku wystawić co najmniej kilka tysięcy japońskich wiz dla Żydów, którzy mogli w ten sposób uciekać przez ZSRR na Daleki Wschód.
Polski ambasador w Japonii, który działał w tym samym okresie co Chinue Sugihara - Tadeusz Romer - nieustannie interweniował u władz japońskich o przedłużanie wiz wystawianych w Grodnie. Bez tego uchodźcy zostaliby deportowani do okupowanej Polski. Romer został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
To samo odznaczenie przyznano siostrze Andrzei Górskiej ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek, która przejmowała żydowskie dzieci wyprowadzane z gett i umieszczała je w zakładach prowadzonych przez Urszulanki - przy Tamce i w Brwinowie. Po wojnie okazało się, że w sumie zakonnice uratowały w ten sposób ponad trzydzieścioro dzieci.
Pośmiertnie odznaczono też Wilhelma Hosenfelda "dobrego Niemca" z historii Władysława Szpilmana. To on odnalazł i ocalił muzyka, błąkającego się w ruinach Warszawy w grudniu 1944 roku. Wcześniej Hosenfeld pomagał też innym osobom - zarówno Polakom, jak i Żydom. Sam w styczniu 1945 roku dostał się do radzieckiej niewoli, gdzie zmarł.
W sumie prezydent Lech Kaczyński wręczył 53 odznaczenia. Podkreślił, że niemożliwe jest odznaczenie wszystkich zasłużonych, nazwisk wielu z nich nawet jeszcze nie znamy. Prosił jednak, aby środową uroczystość potraktować symbolicznie, jako gest podziękowania tym wszystkim, którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady. Czynię to jako głowa państwa, w którym mieszkała największa grupa Żydów na świecie - dodał prezydent.
Na scenie w Teatrze Wielkim, gdzie wręczano odznaczenia, zapłonął wielki znicz i ustawiono mnóstwo zielonych roślin i drzewek w doniczkach jako nawiązanie do ogrodu instytutu Yad Vashem w Jerozolimie. Sadzone są tam "drzewka życia" dla Sprawiedliwych wśród Narodów Świata - tych, którzy ratowali Żydów podczas Zagłady.
Najwięcej ze Sprawiedliwych - ponad 6 tys. z 21 750 ich ogólnej liczby - to obywatele Polski - przypomniał obecny na uroczystości Avner Shalev, dyrektor Yad Vashem.
Na zakończenie uroczystości mała dziewczynka wręczyła Lechowi Kaczyńskiemu zapaloną od znicza lampkę - symboliczne światełko życia, które prezydent przekazał obecnemu na uroczystości wnukowi Władysława Szpilmana.