Prezydent o Pierwszym, Kulczyku i pełzającym przewrocie
Jeżeli dla wszystkich jest tak oczywiste,
że Pierwszym jest prezydent, przyjmuję to i koniec - mówi
Aleksander Kwaśniewski w wywiadzie, który w środę ukaże się w
tygodniku "Polityka".
26.10.2004 | aktual.: 26.10.2004 21:41
To, "kogo oznacza Pierwszy w notatkach wywiadu (...) wymaga wyjaśnienia ze strony Jana Kulczyka, który twierdzi, że nic takiego nie mówił, i ze strony tych, którzy albo przysłuchiwali się tej rozmowie i sporządzili informacje, albo w jakiś inny sposób ją zdobyli. (...) Znajdujemy się w oparach absurdu. Niech wiec komisja sprawę wyjaśni. Trudno jednak nie zauważyć, że na tak wątłej podstawie destabilizuje się państwo" - podkreśla prezydent.
Po raz czwarty
Według Kwaśniewskiego "problem zasadniczy" polega na tym, że po raz czwarty po 1989 r. zdarza się "coś podobnego". W tym kontekście wymienił: "czarną teczkę" Stana Tymińskiego, "teczki" Antoniego Macierewicza, które doprowadzają do upadku rządu Jana Olszewskiego oraz wyciągnięcie przez Andrzeja Milczanowskiego sprawy "Olina".
Jeżeli więc teraz, na podstawie tajnej, jednoźródłowej notatki, której fragmenty ujawnia się, ktoś twierdzi, że prezydenta trzeba odwołać, a prezydent nie ma prawa nic powiedzieć, bo notatka jest tajna, to pojawia się poważny problem. Nie ma mojej zgody na kolejną destabilizację sytuacji politycznej na podstawie fragmentów notatek tajnych służb - podkreślił Kwaśniewski.
Jak powiedział prezydent, po raz pierwszy o spotkaniu Kulczyk-Ałganow dowiedział się 4 sierpnia ubiegłego roku, kiedy to minister Marek Ungier (szef jego gabinetu) przywiózł do Juraty dwie notatki z Agencji Wywiadu z datą 1 sierpnia. 6 sierpnia, zgodnie z dyspozycją prezydenta, Ungier zwrócił się do AW o stałe informowanie o postępie wszczętych procedur. Upada więc argument, że nic się w sprawie nie działo. Od początku do końca rzecz była pod bardzo precyzyjną kontrolą - zaznaczył.
Ungier nie przekazał
Według prezydenta Ungier, który w sierpniu 2003 r. spotkał się z byłym ministrem skarbu Wiesławem Kaczmarkiem, nie przekazywał mu informacji zawartych w notatkach. Ponieważ od pewnego czasu, wcześniej niż otrzymałem notatkę, krążyła po Warszawie plotka o jakichś łapówkach i wiązano ją z Kaczmarkiem, więc chciał ją zweryfikować (...). Nie można więc tej rozmowy traktować w kategorii zdrady tajnej informacji - zaznaczył. Dodał, że nie prosił swego ministra o odbycie rozmowy z Kaczmarkiem.
22 sierpnia ubiegłego roku Kwaśniewski spotkał się z Kulczykiem. Relacjonując tę rozmowę powiedział, że miał "ogromne pretensje" do biznesmena o spotkanie z Ałganowem. To była z mojej strony twarda, może brutalna rozmowa - dodał. Kulczyk "przepraszał i twierdził, że początkowo nie wiedział, że to Ałganow".
Byłem wściekły, że nie wyszedł, gdy się dowiedział (...). Miałem poczucie, że u Kulczyka w trakcie tamtego spotkania z Ałganowem biznes przeważył nad - powiedzmy - smakiem - mówi prezydent. Po raz kolejny zaprzeczył, jakoby Kulczyk miał jego pełnomocnictwa. Swoje relacje z biznesmenem określił jako "urzędowe, z pewną sympatią dla jego cech osobowych i dorobku".
Relacja prezydenta
Wydarzenia z 20 lutego 2002 roku, kiedy odbywały się rozmowy o składzie Rady Nadzorczej PKN Orlen, prezydent relacjonuje następująco: Kaczmarek zjawił się z informacją, że Kulczyk chce być szefem rady, na co on się nie zgadza. Wcześniej rozmawiał z Ungierem o nazwiskach kandydatów.
Wieczorem prezydent pojechał do kancelarii premiera na umówione spotkanie nt. Rady Gabinetowej, która odbywała się następnego dnia. W trakcie rozmowy pojawiła się kwestia: Kulczyk chce zostać szefem Rady Nadzorczej Orlenu. Premier Leszek Miller zaproponował skonfrontowanie opinii. Po 20 może 40 minutach pojawił się Kulczyk, który wyjaśnił, że nie chce zostać szefem rady nadzorczej - dodał Kwaśniewski. Jak powiedział, Ungier zadzwonił do Kaczmarka, że plotka jest nieprawdziwa.
Prezydent przyznał, że rozmowa z Millerem odbywała się późno, ale dodał, że nic nie potrafi powiedzieć na temat - jak to określił Kaczmarek - gorącej nocy telefonów, do trzeciej nad ranem. W żadnych takich rozmowach nie uczestniczyłem - podkreślił.
Pełzający przewrót
Wywiad z prezydentem kończą pytania o "pełzający przewrót", scenariusz na najbliższe miesiące i termin wyborów. Prezydent podtrzymał sformułowanie o "pełzającym przewrocie" ze strony opozycji. Jego zdaniem przy okazji wotum zaufania dla rządu Marka Belki (...) podjęto "próbę gruntownej destabilizacji państwa".
Nie może być tak, że zniszczenie rządu Belki i prezydenta Kwaśniewskiego jest warte wszystkiego: łamania umów, procedur, ujawniania tajemnic państwowych, posługiwania się fałszywymi informacjami, preparowania informacji. To jest ważne nie tylko dla mnie, także dla przyszłości - powiedział.
Stabilny rząd
Zdaniem prezydenta optymistyczne jest to, że mamy stabilny rząd, "a po wielkiej gorączce ukształtowała się stabilna sejmowa większość, przekraczająca 230 głosów, co oznacza, że jest także możliwość poparcia budżetu".
To nie oznacza, że po drodze nie będzie zakrętów, takich wydarzeń jak wprowadzenie 50-proc. stawki dla podatkowej dla najbogatszych, co uważam za zaskakujące i dyskusyjne, gdyż lewicową wrażliwość należało demonstrować od razu po wyborach 2001 r. - podkreślił.
Reszta zależy od rozwoju sytuacji. Gdyby okazało się, że stan napięć jest tak wielki (...) jest na szczęście konstytucja mówiąca, kiedy wybory należy przeprowadzić - powiedział Kwaśniewski. Na pytanie, czy zatem nie wyklucza wyborów dopiero jesienią, prezydent odparł: Przypominam, że decyzja o skróceniu kadencji zależy od sejmu i potrzeba do niej określonej liczby głosów.